- Ross został porwany! - wbiegł do domu zdyszany ochroniarz.
Już wiem w takim razie.
- Co?
Zemdlałam.
Po 3 godzinach
Obudziłam po pewnym czasie z bólem pleców. Chyba zaliczyłam twarde lądowanie. Wszyscy pochylali się nade mną i wołali mnie. Na czole poczułam zimny ręcznik. Krople wody spływały po moich policzkach. Lekko się wzdrygnęłam. Otworzyłam moje czerwone oczy i jak przez mgłę spojrzałam na otaczające mnie osoby. Widziałam (nie wiem czemu) bardzo niewyraźnie. Udało mi się dostrzec zarys postaci o blond włosach. Uśmiechnęłam się, bo byłam pewna, że to mój chłopak.
- Rossy, jak ja się bałam! - przytuliłam chłopaka.
-Yyy...Asia, to ja Riker.
Przetarłam oczy.
- O mój Boże. Przepraszam! Jestem lekko w szoku i...
- Nic się nie stało - uspokajał mnie.
- Czy wszystko w porządku? Chcesz może coś do picia? - zapytała mnie Stormie.
Pokiwałam głową z aprobatą. Rzeczywiście zaschło mi w gardle. Nagle zobaczyłam ochroniarza, wchodzącego do pokoju, w którym leżałam. Nerwy mi nie wytrzymały. Musiałam wyrzucić swoje emocje.
- Jak ty mogłeś nie upilnować Rossa?! Przecież jemu może się coś stać. Ten typ może go zabić.
- Posłaliśmy już posiłki.
- A niby skąd wiecie, gdzie on jest?
- Próbujemy namierzyć go przez telefon, z którego dzwonił do ciebie porywacz.
- Ach! No to świetnie! - ironizowałam - Na pewno znajdziecie go na czas.
- Tak! Udało mi się! Wyczułem ironię! - krzyknął z zadowoleniem Ratliff.
Wszyscy popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem.
- No co... Zawsze się na to łapię. Więc mogę się raz pochwalić.
To Ratliff. Normalka. Nawet w najgorszej sytuacji on potrafi nas rozbawić.
- To co robimy? - zapytała Delly.
- Musimy coś wymyślić. Przecież oni sami nie dadzą sobie rady.
- Panno Joanno, zrobimy wszystko...
- O tak! Właśnie potwierdziłeś to zaginięciem Rossa.
Naprawdę nie umiałam się powstrzymać od wygarnięcia mu tego. Nikt chyba nigdy nie widział mnie tak wkurzonej. W końcu podeszła do mnie Rydel i zaczęła mnie pocieszać, ale sama miała już rozmazany makijaż. Przez łzy widziałam, że każdy już zaczął płakać. Nawet chłopcy, którzy są twardzi. Widać jednak (coraz częściej), że są także bardzo wrażliwi. To w nich cenię.
Wiecie co? Zaczynam myśleć, że my normalnie powinniśmy zostać wpisani na jakąś listę pechowców. Ale z drugiej strony zostanę dłużej z R5! Chociaż teraz to zrobiło się R4. Biedny Ross. Co się z nim stanie?
Kiedy trochę się uspokoiliśmy, pojechaliśmy ( z nowymi oponami!) na komisariat. Najpierw odwiedzaliśmy co chwilę szpitale, a teraz posterunki. Nie wiem już co lepsze. A czemu tak dla odmiany nie mogą to być baseny, parki, restauracje? Muszą to być tylko szare, przerażające miejsca. Mam tego dość. Wiem, że wiele razy pisałam już to wyrażenie, ale sami widzicie. Co to za życie?! Chciałam spędzić wspaniały week-end z przyjaciółmi z chłopakiem, ale oczywiście jakiś głupi porywacz nie pozwolił mi!
Nagle zobaczyłam, że mój wyświetlacz znowu świeci. To on? Nie..To dobrze, czy źle?! Sama nie wiem! Tym razem był to Dez.
D:Hej! Co tam? Tęsknię!
A: Słuchaj, przepraszam,
ale jakby to powiedzieć...
Mam bardzo ważną i trudną
sytuację...Nie mam czasu :'(
D: Przepraszam :* A mógłbym
co jakoś pomóc?
A: A znasz jakiegoś dobrego detektywa?
D: Co?! A po co ci on?
A: Zbyt prywatna sprawa, wybacz...
D: Ale czekaj... Mój tat ma kolegę, który
jest śledczym.
A:Serio? A mógłby się skontaktować z Markiem?
D: Mark to tata R5?
A: Tak, tak! :D
co jakoś pomóc?
A: A znasz jakiegoś dobrego detektywa?
D: Co?! A po co ci on?
A: Zbyt prywatna sprawa, wybacz...
D: Ale czekaj... Mój tat ma kolegę, który
jest śledczym.
A:Serio? A mógłby się skontaktować z Markiem?
D: Mark to tata R5?
A: Tak, tak! :D
Podałam Dezowi szybko numer, chodź ręce trzęsły mi się jak nigdy. Może ten cały kolega coś wskóra. Zawsze to jakaś pomoc i nowa nadzieja. Gdybyśmy chociaż mieli jakiś trop, a tu nic. Zero! Dlaczego Ross wtedy wyszedł? Przecież wiedział, że w każdej chwili ten porywacz może zaatakować. Co za głupek! Ale kochany głupek... Tęsknię za nim. Proszę niech mu się nic nie stanie!
Następnego dnia
Nadal żadnych wieści. Siedzimy, czekamy... Jedyną nowiną jest to, że ten detektyw się odezwał. Powiedział, że chętnie nam pomoże. Rozmawiałam także z Dezem. Znowu. Jest bardzo uprzejmy. W prawdzie nie wie, o co chodzi, ale i tak mnie pociesza. Moi rodzice także się już dowiedzieli. Mają tu przyjechać jutro z samego rana. Ci to się najeżdżą z naszym szczęściem. Austin podobno też przejął się tą sprawą. On? Ha! No chyba nie. Ten to w sumie jest mi najmniej potrzebny. Niech pójdzie do swojej dziewczyny i zajmie się SWOIM dzieckiem. Mną przejmować się nie musi. Do tego wszystkiego mam problemy w szkole. Chodzi o frekwencję. W poniedziałek też mnie nie będzie, a mamy podobno jakąś ważną wycieczkę. Co ja im powiem? Że mojego chłopaka porwano...A może, że nad nami ciąży jakaś klątwa. Taa...Na pewno mi uwierzą. To przecież takie realne. Przynajmniej rodzice nie będą zamartwiali się kolejną uwagą w dzienniku, bo będą znali przyczynę. I tak, tak...Mam już jedną. Także za to, że nie było mnie na lekcjach. Tylko, że to nie moja wina..W sensie no moja, ale po części... A zresztą, co tam szkoła. Ja chcę do Rossa!
Detektyw uuuu XD Btw A zresztą, co tam szkoła. Ja chcę do Rossa! XDD Boskie XDD Wg rozdział jest cudny! Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie nowy *.* I jak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńAwww! Dziękuję <33
Usuń