Me and R5

Me and R5

piątek, 6 czerwca 2014

25,04,2014
- Mamy Rossa!
Usłyszałam głos w telefonie.
- Przynieście go do mnie, proszę.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nie wierzyłam, że już wszystko w porządku. Znowu odzyskam mojego chłopaka.
- Asia!  - zawołała mnie Rydel.
Podbiegłam do niej z wielkim szczęściem. Ale ona...ona się nie cieszyła. Dlaczego? Czemu nadal ma taką poważną minę?
- Asia!
- No co?
- Asia!
Po co mnie woła? Zacięła się, czy co...
- Aśka, wstawaj już! Jest 10:00.
- Ok...Czekaj, co?!
-  No zaspałaś, więc cię budzę.
- Czyli...czyli..Rossa nie ma...
- Nie, policja nadal go szuka.
Wtuliłam twarz w poduszkę. Byłam pewna, że ten sen to prawda. Myślałam, że znowu będę mogła się przytulić do chłopaka i że nic już nam nie zagraża.
- Co się stało? - dopytywała się Delly.
- Miałam piękny sen, że Ross się odnalazł. Jednak teraz gdy się obudziłam, go tu nie ma.
- Mi też się dzisiaj śnił. Ale raczej to był koszmar.
- Opowiesz mi?
- Nie sądzę, że to dobry pomysł. Może kiedy indziej. Chodź na śniadanie. Podobno Riker przygotował coś specjalnego.
- To wy jeszcze nie jedliście?
- Przecież zawsze czekamy na ciebie.
Zwlokłam się po schodach w mojej różowej piżamie i szarym szlafroku. Oczy miałam nadal na w pół otwarte. Mimo że spałam do 10:00 i tak czułam się niewyspana. Z kuchni dolatywały do mnie pyszne zapachy. Rzeczywiście ten posiłek musi być dobry. Zanim jednak udałam się do jadalni, wyjrzałam przez okno. Był wspaniały dzień. Temperatura wskazywała 26 stopni, słońce miło świeciło, a na niebie nie było żadnej chmury. Ku mojemu zdziwieniu przez chwilę zobaczyłam postać Rossa, ale oczywiście nie był to on. Mam dzisiaj dziwne przewidzenia.
- Hej! - zawołali do mnie chłopaki, siedzący już przy stole.
- Cześć! Długo czekacie?
- Eee jakąś godzinkę - powiedział Rocky.
- Nie musieliście naprawdę, ale dziękuję.
- Voilà! Pour madame Asia, le croissant manifique avec le chocolat et pour boire le cacao.
- Ach! Merci monsieur Riker.
- Nie wiedziałem, że umiesz francuski.
- A ja nie miałam pojęcia, że ty znasz ten język!
- Ja tam znam parę słówek, ale widzę, że wy nieźle...Yyy jak było "mówić" - wtrącił się Ratliff.
- "Parler" - odpowiedzieliśmy chórem z blondynem.
- Ok, a "śniadanie"?
- "Le petit déjeuner".
- A..."Czy mogę prosić wodę"?
- " Est-ce que je pourrais de l'eau?".
- What? A trochę wolniej.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To prawda francuski to dość trudny język. Mówisz [lo], a piszesz "l'eau". Gdzie tu logika?
- To mogę tę wodę?
- Och mój drogi Ratliffie, musisz mnie poprosić po francusku - Riker puścił oko do mnie.
- Weź stary! Ty se możesz szprechać w tym języku, ale mnie do tego nie zmuszaj.
- No błagam, powtórz to co powiedziała Asia i już załatwione.
- To ja może sam sobie ją przyniosę.
- Twoja strata.
Na komisariacie
Po co my tu w ogóle przychodzimy? Żaby zepsuć sobie humor? I tak nic nie wiadomo i raczej długo nie będzie. Dzisiaj moje popołudnie nie było tak fajne jak ranek. Kiedy się myłam, natknęłam się na naszyjnik. Ten, który dostałam od Rossa. Ten, który nosiłam nawet jak z nim zerwałam. Ten, który mój chłopak podarował mi, bo czuł, że jestem tą jedyną. Nie powstrzymywałam się, by oprócz wody, po moich policzkach spływały także łzy. Wyszłam spod prysznica i osuszyłam suszarką lustro, by nie było zaparowane. Spojrzałam na siebie. Stwierdziłam, że ostatnio trochę się zaniedbałam. Nie myślałam o sobie. Cały czas moje myśli krążą w okół Rossa. Nie mojej urody. Znowu spojrzałam w dół mojej szyi. Na obojczyku spoczywał piękny amulet. Chyba dzisiaj już o nim nie zapomnę, cały czas będę zwracała na niego uwagę. 
- Prawda panno Joanno?
- Co? Znaczy słucham? Przepraszam, zamyśliłam się.
- Pytałem, czy dostała pani jakieś nowe sms-y? Pani rodzina mówi, że nie. To prawda?
- Szczerze ostatnio nie sprawdzałam.
Wyjęłam szybko komórkę. Nic.
- Faktycznie. Nic nie dostałam. 
- To niedobrze. Powinniśmy mieć jakiś kontakt z porywaczem.
- Ja tam wolę nie...
- O przepraszam, muszę odebrać - usprawiedliwiał się policjant.
Jak już powiedziałam, mi sms-y od tego idioty nie są w ogóle potrzebne. Nie chcę się dodatkowo stresować. Jedyne, co mogę zaakceptować to wiadomość, co dzieje się z Rossem! Nic więcej typu: kocham cię, jesteś taka wspaniała. Grr! 
- Namierzyliśmy Rossa!
Mój sen się spełnia?!
- To to...odbijcie go.
- Spokojnie damy radę. Trzeba odpowiedniej taktyki i będzie wszystko dobrze.
- Ale proszę mi powiedzieć, on żyje, tak?
- Mogę panią zapewnić, że tak.
Czy to kolejny sen? Rydel, nie budź mnie!

2 komentarze:

  1. OMG! Wspaniały rozdział <3 Niesamowicie piszesz ;3
    Czekam z niecierpliwością na next ;*
    Zapraszam do mnie :) http://love-story-of-R5.blogspot.com
    PS śliczny nowy nagłówek :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki!! <3 I cieszę się, że podoba ci się nagłówek ^^

      Usuń