Me and R5

Me and R5

poniedziałek, 5 maja 2014

Ciąg dalszy
-Ross! - zawołałam mojego chłopaka.
- Jezu! Czemu jesteś cała czerwona? Płaczesz?
- On znowu się odezwał. Patrz - pokazałam mu sms-a.
- To chyba już nie są żarty.
- No co ty!
- Spokojnie. Powiedzmy komuś dorosłemu o tej sytuacji. 
- Dobrze, tak chyba będzie najlepiej. Sami sobie nie poradzimy. 
Poszliśmy do sypialni rodziców R5. Niestety musieliśmy ich obudzić. Dzisiaj położyli się wcześniej, by nie przeszkadzać nam w zabawie.
- Co się stało kochani? - zapytała z troską Stormie.
- Mamy dość duży problem...
- Pomożemy wam, nie bójcie się - zapewnił Mark.
Wytłumaczyłam im wszystko dokładnie. Trudno było mi mówić, bo gardło miałam ściśnięte. Po zakończeniu mojej wypowiedzi mama Lynch przytuliła mnie i powiedziała, że jutro rano jedziemy na policję.
- A jak będzie za późno? - martwił się Ross.
- Będę czuwać całą noc - zaproponował Mark.
- Dziękujemy.
 Rano
- To jak, jedziemy? - spytali rodzice.
- Tak! Musimy to jak najszybciej załatwić. Chcę wreszcie spać spokojnie.
Niestety od samego początku mieliśmy pecha. Ktoś ( a raczej wiadomo kto) przebił nam opony w samochodzie. Co on od nas chce? Postanowiliśmy więc, że weźmiemy taksówkę, ale oczywiście nie było już wolnych! Zostało nam iść na piechotę. Boże! mam go serdecznie dość!
Na komisariacie
- Dobrze, że zgłosiliście tę sprawę. Postaramy się dowiedzieć z jakiego numeru dzwonił ten przestępca.
- A...czy...
- OMG! To Ross Lynch! Jestem twoją fanką! Aaa! nie wierzę, to naprawdę ty! Czekaj, przyniosę ci rzeczy do podpisania.
- Widzę, że pana córka jest wielbicielką R5 - uśmiechnęłam się do policjanta.
- Ach tak. Czasami trudno z  nią wytrzymać, ale może jak dostanie autograf, trochę się uspokoi.
- O! A to ty. Kocham cię, ale i nienawidzę jednocześnie.
- Miło...
- Po prostu to ja chciałabym być dziewczyną Rossa - mój chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Często to słyszę, przywykłam.
- A czemu właściwie jesteście na policji? - zdziwiła się dziewczynka.
Pomyśleliśmy, że w skrócie powiemy Sue ( tak miała na imię). Nie zdradzaliśmy wielu szczegółów, bo jeszcze by się przestraszyła, czy coś.
- Tato! - zaczęła dziewczynka- Musisz zapewnić im całodobową ochronę! Przecież to chodzi o życie moich idoli.
- Tak też myślałem.
Uff. Rzeczywiście ktoś powinien nas pilnować...Może wtedy trochę się uspokoję. O nie! Słyszę dźwięk sms-a. To pewnie on!
- Panie władzo. To...to chyba on. Proszę przeczytać, ja się boję.
- Cytuję: I ty myślisz, że policja wam pomoże. Głupiutka jesteś. Ale i tak cię kocham. ten twój chłopaczek to długo już nie zabawi się z tobą. Zresztą wiesz. za to ja...Dowiesz się, luzik. Do zobaczenia! Mogę tylko z tego wywnioskować, że śledzi was i nie ma dobrych zamiarów.
- Wow! chyba zostanę policjantem. Wiem tyle samo!
- Spokojnie. Damy tę sprawę do specjalistów i wszystko będzie dobrze. Teraz wracajcie do domu i nie martwcie się. Pójdzie oczywiście z wami ochroniarz.
W domu
Chyba nigdy nie miałam takiego stresa! Nawet przed występami czułam się lepiej niż teraz. W sumie wtedy nikt mi nie groził. Ach to straszne. Oczywiście dla wyjaśnienia powiadomiliśmy o całej sytuacji pozostałym domownikom, bo trochę zdziwili się, widząc jakiegoś dryblasa w czarnym uniformie w swoim domu. Rydel nawet się spodobał :). Ale jest dla niej o wieleee za stary. Rikera i Malwinę jeszcze rozumiem, ale ich bym nie zcierpiała. 
Dwie godziny później poszliśmy zjeść obiad. Niestety...przy stole także Delly nie oszczędzała sobie podrywów. Co ona w nim widzi? Przecież on jest...no...nieciekawy. 
- Rydel!- kopnęłam moją przyjaciółkę w nogę.
- Auć! - wszyscy się nagle na nią popatrzyli - To skurcz he he. Pójdę go rozchodzić. Asia rusz się.
Gdzie ona mnie ciągnie...
- Co ty odwalasz?
- No sory, ale on chyba hmm....ma z 30 lat. A jak mi wiadomo ty trochę mniej!
- No przestań, przecież się tylko wygłupiam. Myślałaś, że serio się w nim zakochałam?
- A te wszystkie miny i w ogóle.
- Odkąd rzuciłam Austina...nie flirtowałam. Należy mi się coś od życia, nie!?
- Ale żeby z 30-latkiem...Blee!
- No wiem, wiem, ale cóż. Ha ha!
Popatrzyłam na nią wymownie.
- Dobra już przestanę. 
Siedzieliśmy jeszcze przy stole dobrą godzinę. Jednak nie byliśmy w dobrym humorze. Praktycznie nikt się nie odzywał...No bo o czym niby mieliśmy rozmawiać w takiej sytuacji!
- Może pójdźmy do pokoju i pograjmy coś. Trzeba by rozładować atmosferę - zaproponował Ratliff.
- Ok, nic innego nie mamy do roboty - odpowiedzieliśmy chórem.
Weszliśmy więc po schodach i wybraliśmy grę- Monopoly. Zawsze uwielbiałam w nią grać. Myślę, że to jest moja ulubiona planszówka. 
Po skończonej grze, która zajęła nam sporo czasu, zeszliśmy na dól, by pooglądać telewizję. Rocky zrobił pop-corn, a Riker przygotował coś do picia.
- Ja idę się przejść. Spokojnie, wyjdę tylko na ogród.
- Ale wracaj szybko.
Ratliff puścił nam komedię pt: " Nadchodzi Polly". Genialny film! 
- Ej! Słyszeliście...yy...krzyk?
- To nie był głos Rossa, idę po niego.
- Nie, ja pójdę! - krzyknął ochroniarz.

2 komentarze:

  1. Jezu, dawaj next i to migiem. Czemu ty zawsze musisz konczuc w takich momentach ? No ale coz. Rozdzial swietny. Plis, daj szybko next :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu skończyłaś akurat w takim momencie? Rozdział świetny pisz szybko next!
    P.S zapraszam do mnie, dopiero zaczynam ;>
    http://fanfiction-r5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń