Me and R5

Me and R5

środa, 6 sierpnia 2014

Dzięki za nominację do LBA!!
Nominowały mnie: Kami, Natalia Karaszkiewicz i Rebeccka Black <3
Odpowiedzi do pytań Kami:
1.Gwiazda z którą masz najwięcej wspólnego?
~Ross Lynch
2.Ulubiona piosenka?
~Wszystkie R5.
3.Opisz siebie
~Lekko szurnięta nastolatka :D
4.Masz jakieś zwierzątko. Jeśli tak, to jakie?
~Nie.
5.Masz rodzeństwo?
~Nie.
6.Jakie masz plany na przyszłość?
~Zostać tancerką, może pisarką.
7.Twoje marzenie?
~Wyjechać do Stanów i tam jeszcze raz spotkać R5 oraz spędzić z nimi duuuużo czasu ^^
8.Ulubiony zespół?
~R5
9.Twoje hobby?
~Taniec, pisanie, czytanie książek, słuchanie muzyki, R5 :)
10.Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
~Zaczęłam pisać już jako mała dziewczynka, bo nagle naszła mnie myśl, że to byłby fajny pomysł.
11.Co masz w tej chwili na sobie?
~Szczerze to piżamę...

Pytania od Natalii:
1. Jak się zaczęła twoja przygoda z pisaniem bloga?
~Zaczęłam pisać już jako mała dziewczynka, bo nagle naszła mnie myśl, że to byłby fajny pomysł.
2. Jaki jest twój ulubiony blog?
~Mam ich za dużo, by wymienić jeden.
3. Jaki jest twój ulubiony zespół?
~R5.
4. Masz rodzeństwo?
~Nie.
5. Od jak dawna prowadzisz bloga?
~Tego od 7 miesięcy.
6. Ulubiona piosenka?
~Wszystkie R5.
7. Ulubiony serial?
~Austin&Ally, Rodzinka.pl
8. Jakie jest twoje marzenia?
~Wyjechać do Stanów i tam jeszcze raz spotkać R5 oraz spędzić z nimi duuuużo czasu ^^
9. Kim być chciał/a zostać w przyszłości?
~Tancerką, pisarką.
10. Cieszysz się, że cię nominowałam?
~No i to jak <3
11. Ulubiony aktor?
~Jim Carrey i Ross Lynch.

Pytania od  Rebeki:
1. Z czego czerpiesz inspiracje?
~Z R5.
2. Czy czytasz bloga, który Cię nominował?
~Tak.
3. Ulubiony boysband?
~Nie mam.
4. Ulubiona piosenka?
~Wszystkie R5.
5. Jaki kraj najbardziej chciałabyś zwiedzić?
~USA.
6. Trzy słowa, które kojarzą Ci się z R5?
~Miłość
~Szaleństwo
~Uśmiech na twarzy.
7. Za co najbardziej cenisz R5?
~Że nie próbują zrobić z siebie super słodziutkich gwiazdeczek i są sobą. Oraz za to, że zawsze potrafią poprawić mi humor.
8. Twój autorytet to...
~Chyba R5.
9. Jaki jest Twój styl?
~Nie mam jednolitego stylu, lubię go zmieniać.
10. Jaki jest Twój typ chłopaka?
~Po prostu: Ross Lynch
11. Jeśli mogłabyś teraz kogoś przytulić, kto by to był?
~Całe R5.
 Moje nominacje:
 1.https://plus.google.com/114477014520029927851/posts
 2.https://plus.google.com/107754804822667133621/posts
 3.https://plus.google.com/100261102348636007746/posts
 4.https://plus.google.com/100261102348636007746/posts/3kfyYMwifG2
5.http://www.panimilia.blogspot.com/
 
MOJE PYTANIA:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
2. 2 słowa, które kojarzą ci się z muzyką.
3. Co skłoniło cię do założenia bloga?
4. Jaki jest twój ulubiony napój?
5. O czym teraz myślisz?
6. Wolisz życie w internecie, czy w realu?
7. Jaki jest twój ulubiony youtuber/ka?
8. Masz zwierzę?
9. Co myślisz o moim blogu?
10. Jaki imię ci się najbardziej podoba(może być zagraniczne)?
11. Lubisz jeść? XD
 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

1 czerwca 2014
Dzień Dziecka! Yeah! Taa, moi rodzice już dawno przestali hucznie obchodzić to święto. Ale zawsze o nas pamiętają i dają nam jakie drobiazgi i całą torbę słodyczy. I zwykle po tym tyję jakieś pół kilo. Dzisiaj także nie zapomnieli o jakże wspaniałych dzieciach. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam koło mojego łóżka pięknie zapakowany prezent, w którym znalazłam nową, prześliczną torebkę i oczywiście słodkości! No to witamy nowa wago :). Potem stwierdziłam, że ubiorę dzisiaj coś ładnego. Wybrałam jedną z moich najnowszych sukienek, a włosy pofalowałam. Do tego postanowiłam, że trochę się pomaluję. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że drzwi od pokoju Austina są uchylone, a on siedzi na łóżku z głową w rekach. Chyba się załamał...Kto to wie. Z nim to nigdy nic nie wiadomo. Co zrobisz... 
- Hej córeczko! - odezwał się pierwszy tata - wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka.
- Ha ha, dzięki tato.
- Cześć słońce, najlepsze życzenia także od mamy.
Dziwne, jest dzisiaj w jakimś dobrym humorze.
- Dziękuję, co dzisiaj na śniadanie?
- Twoje ulubione naleśniki z bananami i nutellą.
- Mmm, pycha. Macie jakieś plany na dzisiaj z naszym udziałem, czy...mogę wyjść na miasto?
- No pewnie, że możesz. My z tatą jedziemy na zakupy, może kupimy jakieś ciasto, czy lody. Wy macie swoje święto, więc róbcie, co chcecie.
- Mamo, muszę jechać do Jen! - wbiegł do kuchni Austin.
- Ale słonko, co się stało, czemu jesteś taki zdenerwowany?
- Nasze dziecko jest chore, ma strasznie wysoką gorączkę i jest odwodnione. Muszę znaleźć się jak najszybciej w szpitalu, gdzie teraz leży.
- Podwieziemy cię - powiedział tata, wstając z krzesła, mimo że jeszcze nie dokończył swojego posiłku.
- No oczywiście, że tak, idź do samochodu, my za chwilę będziemy gotowi.
No dobra...Się porobiło... Biedny dzieciak..Chwileczkę! Może to będzie mega samolubne z mojej strony, ale właśnie wpadłam na świetny pomysł! Skoro rodzice jadą do naszego starego miasta, to zabiorę się z nimi i odwiedzę R5! Plan idealny i...zły, ale w tej sytuacji cel uświęca środki.
Już u Lynch'ów
Właśnie siedzimy wszyscy na kanapie i oglądamy Avatar. Widziałam ten film setki razy, bo  to drugi ulubiony film Rossa. 
- Asia, chodź ze mną na chwilę - nagle odezwała się Rydel.
- Ok, już lecę. 
- Ej! Przecież oglądamy!
- Kochanie, mam wymienić ile razy już mi to puszczałeś?
- No, ale...
Posłałam mu całusa.
- Weź ty mi nic nie symuluj, tylko jak chcesz iść, to proszę mnie tu naprawdę pocałować. 
Spełniłam jego prośbę i pobiegłam za Delly, która już była na górze. 
- Co jest?
- Doradź mi! Pamiętasz tego Josha z naszej klasy?
- No jasne, spoko gość, a co z nim?
- Nagle dzisiaj się do mnie odezwał. Napisał mi na facebook-u, co w ogóle nie jest romantyczne, że mnie kocha.
- Co?! On?! Przecież to największy flirciarz na Ziemi. On żadnej tak jeszcze nie powiedział, a był z..czekaj..około 20 laskami!
- No wiem, wiem, dlatego się zdziwiłam. Coś mu się odwidziało, czy co?! Napisał też, że już od dawna mu się podobam...
- On był z jedną najdłużej przez 5 dni! Jak niby może kochać cię od dawna! To kompletnie nie w jego stylu. 
- No przecież wiem!
Rydel chyba za głośno to powiedziała, bo nawet chłopcy zatrzymali odtwarzanie i zapytali się, czy wszystko gra.
- Sory, jestem po prostu zdruzgotana. W sumie ja go nawet lubię...ale nie chce narażać się na związek, który będzie trwał z tydzień.
- Żeby chociaż...
- Aśka!
- Wybacz. Posłuchaj, skoro on napisał, że cię kocha, a raczej to nie możliwe, więc sprostujmy to, że się w tobie zakochał, powinnaś dać mu szansę, jezeli i ty coś tam do niego czujesz.
- Tak sądzisz?
- Czemu nie, a przecież ty jesteś mistrzynią słodkiej zemsty. Jeżeli cię po prostu oszuka, załatwimy mu wspaniałe, publiczne upokorzenie.
- Dzięki Asia, ty zawsze wiesz, co robić.
Zeszłyśmy obie, uśmiechnięte na dół, by dokończyć film. Po tym wszyscy wyszliśmy na ogród i zjedliśmy prawie całą zawartość lodówki, włączyliśmy muzykę i zaczęliśmy tańczyć! Najlepszy Dzień Dziecka  w historii. Potem chwilę jeszcze pogadaliśmy i przyjechali moi rodzice. Niestety musiałam się pożegnać. Austin został przy Jennifer. Na szczęście dziecku już lepiej. W domu zjedliśmy jeszcze lody, oj będę gruba i razem z rodzicami obejrzeliśmy cały sezon naszego ulubionego serialu.
W nocy, kiedy już powoli zasypiałam, odezwał się mój telefon z sms'em od Rossa.
Wybacz, że nie pokazałem ci mojego prezentu dla ciebie, jak u mnie byłaś, ale nie znalazłem dobrej chwili. Oto i on:
Byłaś biznesem
Ja byłem start-up
Byłaś dużymi wydatkami
Ja byłem niewidzialny
Potrzebowałem kawy
Ty byłaś w Starbuck
Byłaś nagraniem
Ja byłem remiksem
Byłaś promieniem słońca
Ja byłem deszczem
Potrzebowałaś czasu
Ale byłaś moim rolexem

Nie mogłem zrobić tego dobrze
Dopóki nie otworzyłaś mi oczu
Odwróciłaś moje życie
Do góry nogami

Rzeczy nadchodzą
Nie mogłem znaleźć
Gwiazd na niebie
Ale teraz znalazłem nas
Rzeczy nadchodzą
Nawet jeśli jestem w dołku
Co wystarczające
Patrząc na ziemię
Nie mogłem znaleźć
Gwiazd na niebie
Ale teraz znalazłem nas
Rzeczy nadchodzą

Cudowny tekst, jak zawsze z resztą!

piątek, 11 lipca 2014

20,05,2014
W szkole codziennie jakieś zaliczenia! Powoli zbliża się koniec roku szkolnego, więc nauczyciele cisną nas jak nigdy. Doszło do tego, że nie pisałam już przez praktycznie miesiąc. Ale jakby się tak zastanowić, nic specjalnego się nie działo. Kiedy Ross znalazł się już w domu, moi rodzice postanowili, że pobędziemy u Lynch'ów jeszcze tylko 2 dni. Nikt z nas nie ucieszył się na te wieści. Nawet Austin, który wręcz błagał, by mógł zostać przynajmniej tydzień ze swoją dziewczyną. Ale oczywiście rodzice się nie zgodzili. Jednakaże jemu i tak się poszczęściło, bo Jennifer została zaproszona do nas na paręnaście dni. I właśnie przez te 12 dni, Jen i mój brat starali się przekonać mamę i tatę, by pozwolili im zamieszkać samym w jakimś mieszkaniu. Jaka była odpowiedź: "NIE! Przecież nie puścimy was samopas. Tak, owszem, jesteście dorośli, ale to nie oznacza, że możecie zamieszkać sami. Skąd weźmiecie pieniądze na opłacenie rachunków, mebli, jedzenia itp. To jakiś absurd. Rozumiemy, że chcecie być ze sobą cały czas, bo macie przecież wspólne dziecko na głowie, ale gwarantujemy was, że wasze problemy jeszcze się pomnożą jak zdecydujecie się na samotne mieszkanie, nie u swoich rodziców. Ale pamiętaj Jennifer, że zawsze będziesz tu mile widziana." A nie mówiłam?! To było do przewidzenia, ale jak widać oni tego nie zauważyli. 
Szczerze mówiąc...wcale tak bardzo nie cieszyłam się z wizyty Jen i dziecka. Ona jest miła i w ogóle, ale nie jestem przyzwyczajona do płaczu niemowlaka w nocy. To było coś strasznego. Nie mogłam oka zmrużyć. Co zasnęłam, od razu się budziłam. To nie dla mnie. Ale wtedy przynajmniej miałam czas na pisanie z Rossem i resztą R5. Ci to kładą się spać o 2, czy 3, więc nie był to dla nich problem. Teraz na szczęście mogę odespać tamte noce. Taa..odespać? Teraz to ja zakuwam! Już nie wiem, co gorsze...
Przy szafkach,
w szkole
No! To koniec lekcji na dzisiaj. Nareszcie. Przecież ledwo wysiedziałam na ostatniej lekcji. Mam serdecznie dość lekcji i szkoły. 
- Siema!
- O! Cześć Dez! Co u ciebie?
- Nuda...
- Taa u mnie też, wróciłam od R5 i stwierdzam, że mój dobry humor tam został. 
- A właściwie, to czemu tam pojechałaś? I dlaczego szukałaś detektywa? Pytam dopiero teraz, bo wcześniej jakoś nie było okazji.
Musiał?! Naprawdę? Myślałam, że zapomniał. Byłam wręcz pewna. I co znowu mam skłamać, przecież nie powiem mu, że wspaniałego piosenkarza Rossa Lyncha porwano i była to moja wina, bo chodziło cały czas o mnie temu porywaczowi.
- Wiesz...tak po prostu chciałam odwiedzić przyjaciół..
- W środku tygodnia?
- No niekoniecznie w środku, po prostu przedłużyłam sobie week-end.
- No dobra...A ten detektyw?
Idiota! No po prostu idiota! Po co się pyta! Mówiłam mu, że to moja sprawa.
- Nie musisz się tym zamartwiać. Nic takiego się nie stało. 
Nienawidzę kłamać, a w szczególności przyjaciół. 
- Ok, a wiec, że można mi zaufać. 
- Super, dzięki.
Niezbyt fajna sytuacja...
- Chodź, zabieram cię na mrożony jogurt!
- Powinnam być teraz w domu...
- No co ty! To kilka przecznic stąd. Jak się trochę spóźnisz, nic się nie stanie.
- Jak coś to ty będziesz tłumaczył się przed moją mamą, ok?
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Lepiej niech on nie pokazuje się w naszym domu, bo rodzice nie zniosą tylu chłopaków kręcących się koło jej córeczki naraz.
- Załatwione.
Wieczorem w domu 
Spędziliśmy miło razem czas. Na szczęście nie pytał już więcej o mój pobyt za miastem. Może wreszcie zdał sobie sprawę, że nie mam ochoty o tym gadać. Tak byłoby najlepiej dla mnie i dla niego...Po co chłopaka straszyć :). Za chwilę zadzwoni Ross. Powiedział, że ma dla mnie jakąś niespodziankę. No dobra...
 - Halo? O hej kochanie...
- Wejdź proszę na balkon.
- Co?! A niby czemu?
- Mówiłem ci, że mam niespodziankę.
No dobra...Nie bardzo to rozumiem, ale posłuchałam się Rossa i wyszłam na balkon. A to, co zobaczyłam....tego się po prostu nie dało opisać!
- Tylko nie mów mojej mamie, że tu jestem. Niby śpię u kolegi. 
- Ha ha ha, Ross jesteś wariatem. Co ty tu robisz?
- A jak myślisz, po co mi ta gitara? Jeszcze nie wyszedłem z nawyku śpiewania ci naszych piosenek. 
- Czekaj, ty chcesz ją teraz, tam zagrać?
- A czemu nie?
- No nie wiem - odparłam z ironią - może dlatego, że jest już dość późno i nasi sąsiedzi zadzwonią na policję, że zakłócasz ciszę nocną.
- E tam, wtedy schowam się do ciebie i mnie nie znajdą. Posłuchaj:
 
Miałem sen tak wielki i głośny
Skoczyłem tak wysoko, dotknąłem chmur
Wyciągnąłem moje ręce do nieba
Tańczyliśmy z potworami przez noc

Nigdy nie zamierzam patrzeć wstecz
Nigdy się nie poddam
Nie, proszę, nie budź mnie teraz

To będzie najlepszy dzień w moim życiu
Moim życiu
To będzie najlepszy dzień w moim życiu
Moim życiu

Zawyłem do księżyca z przyjaciółmi
I wtedy słońce zawaliło się
Ale wszystkie możliwości
Bez limitów, tylko epifania

Nigdy nie zamierzam patrzeć wstecz
Nigdy się nie poddam
Nie, proszę, nie budź mnie teraz
- Ja cię po prostu kocham! Chodź tu!
- A twoi rodzice?
- Już śpią, dzisiaj się szybciej położyli. 
- Ostrzegam, że jutro muszę bardzo szybko wstać, bo Riker będzie tu po mnie o 5.
- Widzę, że już masz wszystko zaplanowane ideale.
- A jak!
Nigdy chyba nie trafiłam na lepszą, kochańszą osobę na świecie!!

czwartek, 3 lipca 2014

27,04,2014
Wczoraj nie zmrużyliśmy oka ani przez chwilę. Całą noc gadaliśmy o tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Tylko właściwie Ratliff nie wytrzymał i zasnął około 3:00. 
- Na pewno już wszystko w porządku, czy ja śnię? - cieszyła się Rydel.
- Już złe minęło! Chodź tu siostra! Tęskniłem.
- Podziwiam cię stary, na serio. Nie wiem, czy bym tyle wytrzymał bez rodziny, przyjaciół i dziewczyny - puścił do mnie oko.
- Nie było wcale tak łatwo...,ale byłem dobrej myśli. 
- Najważniejsze, że już jesteś w domu synu - przytulił się do Rossa Mark - my już z mamą idziemy się położyć. Trochę za dużo tych przeżyć jak na nasz wiek. Dobranoc dzieci.
- Dobranoc -odpowiedzieliśmy chórem. 
Kiedy tylko Mark i Stormie się oddalili, Delly zaczęła się....drzeć :)
- A teraz tłumacz się dlaczego wyszedłeś wtedy na ten ogród?!
- Rydel, naprawdę nie musisz krzyczeć. 
- Prawie cię straciliśmy i to przez twoją głupotę. Jakiś porywacz czyha na nas, a ty sobie bez problemowo wychodzisz na dwór bez ochroniarza!
- Delly, przesadzasz - powiedział Riker.
- Ja?! Musi wreszcie zrozumieć, co zrobił!
- Dość! Chcesz wiedzieć, czemu to zrobiłem?!
- TAK!
- Dla niej! - wskazał na mnie...
- Dla...Asi...? W jaki sposób niby...?
- A no w taki, że ten gostek chciał ją! I nie powiem, co chciał z nią zrobić! Przecież musiałem się poświęcić. Nawiązałem kontakt z porywaczem, w ogóle to nazywał się Kenny, no nieważne i spytałem, czego właściwie chce. Wtedy ten odpowiedział mi, że pragnie Asi, no to ja zareagowałem, czy mogę dać mu coś w zamian. Może jakąś kasę chce, czy samochód...Załatwiłbym to. Ale nie. On upierał się przy MOJEJ dziewczynie. Więc ja napisałem mu, że niech w takim razie weźmie mnie! Pomyślał chwilę i się zgodził. Ale później okazało się, że wziął mnie tylko dlatego, bo myślał, że sama będziesz próbować mnie uratować i wtedy cię złapie. Na szczęście ty nie byłaś taka głupia.

Że przepraszam o czym mój najwspanialszy chłopak gada? Czy on naprawdę tak się poświęcił dla mnie... Przecież takie rzeczy to do filmów się nadają!
- Ross...Ja...Ja...Ja..Co ja mam powiedzieć w tej sytuacji? Pomóż mi, bo nie wiem.
- Nic, zrobiłem to, bo cię kocham. Teraz masz już chyba pewność.
- Nigdy nie wątpiłam!
Podbiegłam do niego i wtuliłam się...I cóż odkryłam, że jednak ma te przypuszczalne rany.
- Zapomniałam, wybacz. Co on ci zrobił, że jesteś okaleczony?
- Nie..nic.
- Ross! Może trzeba z tym iść do lekarza. Proszę, pokarz. 
- Nie wiem, czy chcesz to widzieć. 
- Dam radę, no już!
Podciągnął koszulkę do góry. Oczywiście pierwsze, co pomyślałam to: achh, kocham te jego klatę, ale zaraz później się otrząsnęłam, bo ujrzałam wielkie, brzydko wyglądające rany! I nie było ich mało!!  Chłopcy i Rydel też się wystraszyli.To był przerażający widok, Rossy miał rację.
- O...mój Boże! Jutro idziemy do lekarza. Przecież mogła ci się zrobić jakaś infekcja i co wtedy!
- Nic mi nie będzie.
- Ross! Idziemy jutro to zbadać i mówię ci to ja Rocky! Twój starszy brat! Nawet nie próbuj się wymigiwać. 
- Tylko błagam, nie mówcie mamie. Ona się załamie jak to zobaczy i tak zbyt dużo problemów miała przeze mnie, nie chcę dokładać i tego.
- Pod warunkiem, że dasz zobaczyć to lekarzowi.
- Dobra, już dobra.
- Chodźcie już lepiej spać! - zarządził Ratliff, który dopiero, co się obudził....
Poszliśmy do swoich pokoi, ale nikt nie zasnął. Ja zamiast pójść z Rydel, zdecydowałam, że chcę jeszcze pogadać z Rossem, więc skierowałam się do jego pokoju. Razem położyliśmy się na jego łóżku i przytuleni do siebie gadaliśmy całą noc. W końcu musieliśmy nadrobić ten czas rozłąki.

piątek, 20 czerwca 2014

26,04,2014
Wczoraj namierzyli mojego Rossa! Tylko szkoda, że tylko namierzyli. Chciałabym mieć już go dla siebie. Podobno dzisiaj ma być jakaś akcja odbicia... Nie znam się na tym, więc nie będę się wypowiadać. W ogóle to nie spałam całą noc. Myślałam, czy uda im się, czy wszystko pójdzie według planu itp. Z tego całego zamartwiania rozbolała mnie głowa, więc zeszłam na dól, by wziąć jakąś tabletkę. Jednak zobaczyłam, że światło w kuchni już się paliło, a przy stole siedział Austin. Rodzice przyjechali z nim wczoraj wieczorem. Mieli być z samego rana, ale coś im wypadło...
- Ty nie śpisz? - zapytałam, szepcząc.
- O! Siema...Nie, nie mogę.
- Ja też nie. 
- Powiedz, co byś zrobiła mając dziecko...Przeprowadziłabyś się do jego ojca, czy mieszkałabyś sama?
- Co?!
- Chodzi mi o moją dziewczynę. Wiesz...Staram się jej pomagać jak mogę, ale nie zawsze mam czas itd. Dlatego też, myślałem, czy nie wynająć jakiegoś mieszkania i wprowadzić się tam z Jen i dzieckiem.
- A niby skąd weźmiesz kasę na to wszystko?
- I w tym problem. Ale zobacz! Ona mnie potrzebuje, a ja mieszkam około 100 kilometrów dalej, w zupełnie innym mieście. Ile razy do niej przyjeżdżam? 2 w tygodniu? Woow! Żebym tylko się nie namęczył.
- Nie wierzę...
- W co niby?
- Ty rozsądnie gadasz! I myślisz! Przecież to nie możliwe!
- Ha, ha, ha...Ale zabawne.
- Wybacz musiałam. Wiem, że zależy ci na Jennifer i swoim dziecku, ale nie masz możliwości finansowych, by wynająć mieszkanie. Ty nawet nie pracujesz. Jesteś jeszcze...
- Ej! Nie mów dzieckiem, jestem już pełnoletni.
- Tak, ale wciąż się uczysz. 
- Muszę porozmawiać o tym z rodzicami. Może mi pomogą. Ale na razie idę spać, ty też powinnaś.
Trochę zmartwił mnie tą wczorajszą rozmową. Wynikało  z niej tyle, że nareszcie dorósł. Co w sumie mnie bardzo cieszy. Chciałabym, żeby im się jakoś ułożyło, ale jestem też realistką. Wyprowadzka nawet nie wchodzi w grę. Do tego moi rodzice na bank się nie zgodzą. Traktują Austina jak swojego syna. Prędzej zaproponują wprowadzenie się Jen i niemowlaka do nas, niż wyślą ich do mini mieszkanka. 
W parku
Po obiedzie wyszłam z Rydel i chłopakami na zewnątrz. Nie chcieliśmy już przesiadywać  całego dnia  w domu. Postanowiliśmy, że najpierw pójdziemy do kościoła, pomodlić się, bu dzisiejsza akcja powiodła się, a następnie do parku, by się wyciszyć. Nigdy nie było tu dużo osób. To raczej malutki park, z niewieloma ławkami i paroma ścieżkami. Mimo jednak tak małej atrakcyjności tego miejsca, jest ono świetne! Chyba nigdy nie przestanę tu przychodzić. Miałam też ochotę pójść na...wzgórze, ale nie wytrzymałabym tego napięcia i na pewno wybuchłabym płaczem. Wolę chyba odpuścić sobie te negatywne emocje. Z przyjemnością odwiedzę je, ale z Rossem. 
- O czym myślicie - zapytał nagle Riker.
- To chyba nie trudno zgadnąć - odpowiedział Rocky.
Wszyscy przytaknęliśmy z aprobatą. 
- Racja...- westchnął blondyn.
- A ja jestem dobrej myśli - zerwała się Delly - nie zamierzam się zamartwiać na zapas. Moim zdaniem wszystko będzie dobrze i jeszcze dzisiaj zobaczymy Rossa! Dostanie mu się jak tylko przekroczy próg domu, że wyszedł wtedy na ten cholerny ogród!
- Ha ha ha, tak ja też mu coś zrobię za to! Tylko, że z mojej strony to będzie raczej pocałunek, a nie uderzenie.
- Ale fajna z was para - odezwał się Ratliff.
- Dzięki...Boże! Jak ja za nim tęsknię...
I w tym momencie rozległ się dzwonek mojej komórki. 
- O nie to znowu on!
- Jak to?!
- Słuchajcie!
Teraz to ci się udało, ale nie martw się...
Kiedyś jeszcze cię zdobędę.
No jak tylko wyjdę z paki...
Na razie moje słońce :*
Udało mi się? Jak tylko wyjdę z paki? Z..z...z...złapali go? Ross...jest w domu? 
Uwaga fotoradary! Będę tak szybko pędzić do Lynch'ów, że lepiej przygotujcie się do zrobienia zdjęcia!
Wstałam i popędziłam z prędkością światła. Nawet chłopacy mnie nie dogonili. Po drodze wy waliłam się z dwa razy, ale teraz to nie miało znaczenia. No cóż będę miała kolejne rany na kolanach, ale przecież to nie koniec świata!
Po 10 minutach znalazłam się pod domem. W okół zobaczyłam pełno radiowozów. To musiało wskazywać na tylko jedno. Udało się! Nie mogę się mylić. Nagle jednak jakiś policjant mnie zatrzymał, choć już byłam przy samej furtce.
- Chwila, chwila moja panno. Pani idol nie może teraz dać autografu albo zrobić sobie z tobą zdjęcia.
-  Tak się składa, że mam pełno zdjęć z Rossem, bo to mój CHŁOPAK!
- Tak, a ja jestem Lady Gaga.
- No to możliwe. Tak czy owak, proszę choćby zapytać się Stormie i Marka albo przeczytać jakąkolwiek kolorową gazetę!
- Pani wybaczy, ale nie dam się podejść.
- Nie rozumie pan, że mam świadków, którzy potwierdzą to, że praktycznie należę do rodziny Lynch!
- Nie, nie rozumiem. Proszę stad iść albo będę musiał...
- Asia!!!!!
Skierowałam głowę lekko w prawo i zobaczyłam przystojnego blondyna, o wspaniałych brązowych oczach i umięśnionym ciele. Patrzył na mnie jak na...zbawienie. Mimo skaleczonej nogi biegnącego w moją stronę. Wtedy nie wahałam się. Odepchnęłam policjanta, z którym przed chwilą się kłóciłam i przeskoczyłam przez taśmę, by tylko znaleźć się w ramionach chłopaka. 
Czekałam na ten moment przez cały ten czas oczekiwania i wreszcie moje prośby zostały wysłuchane. 
Wtuliłam się w Rossa i przycisnęłam go troszkę za mocno, bo jęknął z bólu. Chyba ma jakieś rany na ciele. Nieważne! Potem on odchylił moją twarz i pocałował mnie jak nigdy dotąd. Ta chwila trwała naprawdę długo. Tak długo aż nie zleciała się cała rodzina i nie przytuliła się do nas.
Jedyne co mogłam teraz wydusić z  siebie przez łzy szczęścia to:
- Kocham cię Ross.
Na co on mi odpowiedział.
- Kocham cię Asia i obiecuję, że nigdy już cię nie opuszczę!

piątek, 6 czerwca 2014

25,04,2014
- Mamy Rossa!
Usłyszałam głos w telefonie.
- Przynieście go do mnie, proszę.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nie wierzyłam, że już wszystko w porządku. Znowu odzyskam mojego chłopaka.
- Asia!  - zawołała mnie Rydel.
Podbiegłam do niej z wielkim szczęściem. Ale ona...ona się nie cieszyła. Dlaczego? Czemu nadal ma taką poważną minę?
- Asia!
- No co?
- Asia!
Po co mnie woła? Zacięła się, czy co...
- Aśka, wstawaj już! Jest 10:00.
- Ok...Czekaj, co?!
-  No zaspałaś, więc cię budzę.
- Czyli...czyli..Rossa nie ma...
- Nie, policja nadal go szuka.
Wtuliłam twarz w poduszkę. Byłam pewna, że ten sen to prawda. Myślałam, że znowu będę mogła się przytulić do chłopaka i że nic już nam nie zagraża.
- Co się stało? - dopytywała się Delly.
- Miałam piękny sen, że Ross się odnalazł. Jednak teraz gdy się obudziłam, go tu nie ma.
- Mi też się dzisiaj śnił. Ale raczej to był koszmar.
- Opowiesz mi?
- Nie sądzę, że to dobry pomysł. Może kiedy indziej. Chodź na śniadanie. Podobno Riker przygotował coś specjalnego.
- To wy jeszcze nie jedliście?
- Przecież zawsze czekamy na ciebie.
Zwlokłam się po schodach w mojej różowej piżamie i szarym szlafroku. Oczy miałam nadal na w pół otwarte. Mimo że spałam do 10:00 i tak czułam się niewyspana. Z kuchni dolatywały do mnie pyszne zapachy. Rzeczywiście ten posiłek musi być dobry. Zanim jednak udałam się do jadalni, wyjrzałam przez okno. Był wspaniały dzień. Temperatura wskazywała 26 stopni, słońce miło świeciło, a na niebie nie było żadnej chmury. Ku mojemu zdziwieniu przez chwilę zobaczyłam postać Rossa, ale oczywiście nie był to on. Mam dzisiaj dziwne przewidzenia.
- Hej! - zawołali do mnie chłopaki, siedzący już przy stole.
- Cześć! Długo czekacie?
- Eee jakąś godzinkę - powiedział Rocky.
- Nie musieliście naprawdę, ale dziękuję.
- Voilà! Pour madame Asia, le croissant manifique avec le chocolat et pour boire le cacao.
- Ach! Merci monsieur Riker.
- Nie wiedziałem, że umiesz francuski.
- A ja nie miałam pojęcia, że ty znasz ten język!
- Ja tam znam parę słówek, ale widzę, że wy nieźle...Yyy jak było "mówić" - wtrącił się Ratliff.
- "Parler" - odpowiedzieliśmy chórem z blondynem.
- Ok, a "śniadanie"?
- "Le petit déjeuner".
- A..."Czy mogę prosić wodę"?
- " Est-ce que je pourrais de l'eau?".
- What? A trochę wolniej.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To prawda francuski to dość trudny język. Mówisz [lo], a piszesz "l'eau". Gdzie tu logika?
- To mogę tę wodę?
- Och mój drogi Ratliffie, musisz mnie poprosić po francusku - Riker puścił oko do mnie.
- Weź stary! Ty se możesz szprechać w tym języku, ale mnie do tego nie zmuszaj.
- No błagam, powtórz to co powiedziała Asia i już załatwione.
- To ja może sam sobie ją przyniosę.
- Twoja strata.
Na komisariacie
Po co my tu w ogóle przychodzimy? Żaby zepsuć sobie humor? I tak nic nie wiadomo i raczej długo nie będzie. Dzisiaj moje popołudnie nie było tak fajne jak ranek. Kiedy się myłam, natknęłam się na naszyjnik. Ten, który dostałam od Rossa. Ten, który nosiłam nawet jak z nim zerwałam. Ten, który mój chłopak podarował mi, bo czuł, że jestem tą jedyną. Nie powstrzymywałam się, by oprócz wody, po moich policzkach spływały także łzy. Wyszłam spod prysznica i osuszyłam suszarką lustro, by nie było zaparowane. Spojrzałam na siebie. Stwierdziłam, że ostatnio trochę się zaniedbałam. Nie myślałam o sobie. Cały czas moje myśli krążą w okół Rossa. Nie mojej urody. Znowu spojrzałam w dół mojej szyi. Na obojczyku spoczywał piękny amulet. Chyba dzisiaj już o nim nie zapomnę, cały czas będę zwracała na niego uwagę. 
- Prawda panno Joanno?
- Co? Znaczy słucham? Przepraszam, zamyśliłam się.
- Pytałem, czy dostała pani jakieś nowe sms-y? Pani rodzina mówi, że nie. To prawda?
- Szczerze ostatnio nie sprawdzałam.
Wyjęłam szybko komórkę. Nic.
- Faktycznie. Nic nie dostałam. 
- To niedobrze. Powinniśmy mieć jakiś kontakt z porywaczem.
- Ja tam wolę nie...
- O przepraszam, muszę odebrać - usprawiedliwiał się policjant.
Jak już powiedziałam, mi sms-y od tego idioty nie są w ogóle potrzebne. Nie chcę się dodatkowo stresować. Jedyne, co mogę zaakceptować to wiadomość, co dzieje się z Rossem! Nic więcej typu: kocham cię, jesteś taka wspaniała. Grr! 
- Namierzyliśmy Rossa!
Mój sen się spełnia?!
- To to...odbijcie go.
- Spokojnie damy radę. Trzeba odpowiedniej taktyki i będzie wszystko dobrze.
- Ale proszę mi powiedzieć, on żyje, tak?
- Mogę panią zapewnić, że tak.
Czy to kolejny sen? Rydel, nie budź mnie!

wtorek, 20 maja 2014

Czekaliśmy na wieści w domu. Wszyscy byliśmy bardzo zdenerwowani. czy naprawdę muszę być ciągle narażona na stres?? Rzeczywiście Ross miał rację mówiąc, że ciągle coś mu się złego przydarza. Najpierw strata pamięci, później śpiączka Rydel, a teraz... w sumie jeszcze nie wiem...
- Ross został porwany! - wbiegł do domu zdyszany ochroniarz.
Już wiem w takim razie.
- Co?
Zemdlałam.
Po 3 godzinach
Obudziłam po pewnym czasie z bólem pleców. Chyba zaliczyłam twarde lądowanie. Wszyscy pochylali się nade mną i wołali mnie. Na czole poczułam zimny ręcznik. Krople wody spływały po moich policzkach. Lekko się wzdrygnęłam. Otworzyłam moje czerwone oczy i jak przez mgłę spojrzałam na otaczające mnie osoby. Widziałam (nie wiem czemu) bardzo niewyraźnie.  Udało mi się dostrzec zarys postaci o blond włosach. Uśmiechnęłam się, bo byłam pewna, że to mój chłopak.
- Rossy, jak ja się bałam! - przytuliłam chłopaka.
-Yyy...Asia, to ja Riker.
Przetarłam oczy.
- O mój Boże. Przepraszam! Jestem lekko w szoku i...
- Nic się nie stało - uspokajał mnie.
- Czy wszystko w porządku? Chcesz może coś do picia? - zapytała mnie Stormie.
Pokiwałam głową z aprobatą. Rzeczywiście zaschło mi w gardle. Nagle zobaczyłam ochroniarza, wchodzącego do pokoju, w którym leżałam. Nerwy mi nie wytrzymały. Musiałam wyrzucić swoje emocje.
- Jak ty mogłeś nie upilnować Rossa?! Przecież jemu może się coś stać. Ten typ może go zabić.
- Posłaliśmy już posiłki.
- A niby skąd wiecie, gdzie on jest?
- Próbujemy namierzyć go przez telefon, z którego dzwonił do ciebie porywacz.
- Ach! No to świetnie! - ironizowałam - Na pewno znajdziecie go na czas.
- Tak! Udało mi się! Wyczułem ironię! - krzyknął z zadowoleniem Ratliff.
Wszyscy popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem. 
- No co... Zawsze się na to łapię. Więc mogę się raz pochwalić.
To Ratliff. Normalka. Nawet w najgorszej sytuacji on potrafi nas rozbawić.
- To co robimy? - zapytała Delly.
- Musimy coś wymyślić. Przecież oni sami nie dadzą sobie rady.
- Panno Joanno, zrobimy wszystko...
- O tak! Właśnie potwierdziłeś to zaginięciem Rossa.
Naprawdę nie umiałam się powstrzymać od wygarnięcia mu tego. Nikt chyba nigdy nie widział mnie tak wkurzonej. W końcu podeszła do mnie Rydel  i zaczęła mnie pocieszać, ale sama miała już rozmazany makijaż. Przez łzy widziałam, że każdy już zaczął płakać. Nawet chłopcy, którzy są twardzi. Widać jednak (coraz częściej), że są także bardzo wrażliwi. To w nich cenię. 
Wiecie co? Zaczynam myśleć, że my normalnie powinniśmy zostać wpisani na jakąś listę pechowców. Ale z drugiej strony zostanę dłużej z R5! Chociaż teraz to zrobiło się R4. Biedny Ross. Co się z nim stanie?
Kiedy trochę się uspokoiliśmy, pojechaliśmy ( z nowymi oponami!) na komisariat. Najpierw odwiedzaliśmy co chwilę szpitale, a teraz posterunki. Nie wiem już co lepsze. A czemu tak dla odmiany nie mogą to być baseny, parki, restauracje? Muszą to być tylko szare, przerażające miejsca. Mam tego dość. Wiem, że wiele razy pisałam już to wyrażenie, ale sami widzicie. Co to za życie?! Chciałam spędzić wspaniały week-end z przyjaciółmi z chłopakiem, ale oczywiście jakiś głupi porywacz nie pozwolił mi!
Nagle zobaczyłam, że mój wyświetlacz znowu świeci. To on? Nie..To dobrze, czy źle?! Sama nie wiem! Tym razem był to Dez.
D:Hej! Co tam? Tęsknię!
A: Słuchaj, przepraszam,
ale jakby to powiedzieć...
Mam bardzo ważną i trudną
sytuację...Nie mam czasu :'(
 D: Przepraszam :* A mógłbym 
co jakoś pomóc?
A: A znasz jakiegoś dobrego detektywa?
D: Co?! A po co ci on?
A: Zbyt prywatna sprawa, wybacz...
D: Ale czekaj... Mój tat ma kolegę, który
jest śledczym.
A:Serio? A mógłby się skontaktować z Markiem?
D: Mark to tata R5?
A: Tak, tak! :D
Podałam Dezowi szybko numer, chodź ręce trzęsły mi się jak nigdy. Może ten cały kolega coś wskóra. Zawsze to jakaś pomoc i nowa nadzieja. Gdybyśmy chociaż mieli jakiś trop, a tu nic. Zero! Dlaczego Ross wtedy wyszedł? Przecież wiedział, że w każdej chwili ten porywacz może zaatakować. Co za głupek! Ale kochany głupek... Tęsknię za nim. Proszę niech mu się nic nie stanie!
Następnego dnia
Nadal żadnych wieści. Siedzimy, czekamy... Jedyną nowiną jest to, że ten detektyw się odezwał. Powiedział, że chętnie nam pomoże. Rozmawiałam także z Dezem. Znowu. Jest bardzo uprzejmy. W prawdzie nie wie, o co chodzi, ale i tak mnie pociesza. Moi rodzice także się już dowiedzieli. Mają tu przyjechać jutro z samego rana.  Ci to się najeżdżą z naszym szczęściem. Austin podobno też przejął się tą sprawą. On? Ha! No chyba nie. Ten to w sumie jest mi najmniej potrzebny. Niech pójdzie do swojej dziewczyny i zajmie się SWOIM dzieckiem. Mną przejmować się nie musi. Do tego wszystkiego mam problemy w szkole. Chodzi o frekwencję. W poniedziałek też mnie nie będzie, a mamy podobno jakąś ważną wycieczkę. Co ja im powiem?  Że mojego chłopaka porwano...A może, że nad nami ciąży jakaś klątwa. Taa...Na pewno mi uwierzą. To przecież takie realne. Przynajmniej rodzice nie będą zamartwiali się kolejną uwagą w dzienniku, bo będą znali przyczynę. I tak, tak...Mam już jedną. Także za to, że nie było mnie na lekcjach. Tylko, że to nie moja wina..W sensie no moja, ale po części... A zresztą, co tam szkoła. Ja chcę do Rossa!

poniedziałek, 5 maja 2014

Ciąg dalszy
-Ross! - zawołałam mojego chłopaka.
- Jezu! Czemu jesteś cała czerwona? Płaczesz?
- On znowu się odezwał. Patrz - pokazałam mu sms-a.
- To chyba już nie są żarty.
- No co ty!
- Spokojnie. Powiedzmy komuś dorosłemu o tej sytuacji. 
- Dobrze, tak chyba będzie najlepiej. Sami sobie nie poradzimy. 
Poszliśmy do sypialni rodziców R5. Niestety musieliśmy ich obudzić. Dzisiaj położyli się wcześniej, by nie przeszkadzać nam w zabawie.
- Co się stało kochani? - zapytała z troską Stormie.
- Mamy dość duży problem...
- Pomożemy wam, nie bójcie się - zapewnił Mark.
Wytłumaczyłam im wszystko dokładnie. Trudno było mi mówić, bo gardło miałam ściśnięte. Po zakończeniu mojej wypowiedzi mama Lynch przytuliła mnie i powiedziała, że jutro rano jedziemy na policję.
- A jak będzie za późno? - martwił się Ross.
- Będę czuwać całą noc - zaproponował Mark.
- Dziękujemy.
 Rano
- To jak, jedziemy? - spytali rodzice.
- Tak! Musimy to jak najszybciej załatwić. Chcę wreszcie spać spokojnie.
Niestety od samego początku mieliśmy pecha. Ktoś ( a raczej wiadomo kto) przebił nam opony w samochodzie. Co on od nas chce? Postanowiliśmy więc, że weźmiemy taksówkę, ale oczywiście nie było już wolnych! Zostało nam iść na piechotę. Boże! mam go serdecznie dość!
Na komisariacie
- Dobrze, że zgłosiliście tę sprawę. Postaramy się dowiedzieć z jakiego numeru dzwonił ten przestępca.
- A...czy...
- OMG! To Ross Lynch! Jestem twoją fanką! Aaa! nie wierzę, to naprawdę ty! Czekaj, przyniosę ci rzeczy do podpisania.
- Widzę, że pana córka jest wielbicielką R5 - uśmiechnęłam się do policjanta.
- Ach tak. Czasami trudno z  nią wytrzymać, ale może jak dostanie autograf, trochę się uspokoi.
- O! A to ty. Kocham cię, ale i nienawidzę jednocześnie.
- Miło...
- Po prostu to ja chciałabym być dziewczyną Rossa - mój chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Często to słyszę, przywykłam.
- A czemu właściwie jesteście na policji? - zdziwiła się dziewczynka.
Pomyśleliśmy, że w skrócie powiemy Sue ( tak miała na imię). Nie zdradzaliśmy wielu szczegółów, bo jeszcze by się przestraszyła, czy coś.
- Tato! - zaczęła dziewczynka- Musisz zapewnić im całodobową ochronę! Przecież to chodzi o życie moich idoli.
- Tak też myślałem.
Uff. Rzeczywiście ktoś powinien nas pilnować...Może wtedy trochę się uspokoję. O nie! Słyszę dźwięk sms-a. To pewnie on!
- Panie władzo. To...to chyba on. Proszę przeczytać, ja się boję.
- Cytuję: I ty myślisz, że policja wam pomoże. Głupiutka jesteś. Ale i tak cię kocham. ten twój chłopaczek to długo już nie zabawi się z tobą. Zresztą wiesz. za to ja...Dowiesz się, luzik. Do zobaczenia! Mogę tylko z tego wywnioskować, że śledzi was i nie ma dobrych zamiarów.
- Wow! chyba zostanę policjantem. Wiem tyle samo!
- Spokojnie. Damy tę sprawę do specjalistów i wszystko będzie dobrze. Teraz wracajcie do domu i nie martwcie się. Pójdzie oczywiście z wami ochroniarz.
W domu
Chyba nigdy nie miałam takiego stresa! Nawet przed występami czułam się lepiej niż teraz. W sumie wtedy nikt mi nie groził. Ach to straszne. Oczywiście dla wyjaśnienia powiadomiliśmy o całej sytuacji pozostałym domownikom, bo trochę zdziwili się, widząc jakiegoś dryblasa w czarnym uniformie w swoim domu. Rydel nawet się spodobał :). Ale jest dla niej o wieleee za stary. Rikera i Malwinę jeszcze rozumiem, ale ich bym nie zcierpiała. 
Dwie godziny później poszliśmy zjeść obiad. Niestety...przy stole także Delly nie oszczędzała sobie podrywów. Co ona w nim widzi? Przecież on jest...no...nieciekawy. 
- Rydel!- kopnęłam moją przyjaciółkę w nogę.
- Auć! - wszyscy się nagle na nią popatrzyli - To skurcz he he. Pójdę go rozchodzić. Asia rusz się.
Gdzie ona mnie ciągnie...
- Co ty odwalasz?
- No sory, ale on chyba hmm....ma z 30 lat. A jak mi wiadomo ty trochę mniej!
- No przestań, przecież się tylko wygłupiam. Myślałaś, że serio się w nim zakochałam?
- A te wszystkie miny i w ogóle.
- Odkąd rzuciłam Austina...nie flirtowałam. Należy mi się coś od życia, nie!?
- Ale żeby z 30-latkiem...Blee!
- No wiem, wiem, ale cóż. Ha ha!
Popatrzyłam na nią wymownie.
- Dobra już przestanę. 
Siedzieliśmy jeszcze przy stole dobrą godzinę. Jednak nie byliśmy w dobrym humorze. Praktycznie nikt się nie odzywał...No bo o czym niby mieliśmy rozmawiać w takiej sytuacji!
- Może pójdźmy do pokoju i pograjmy coś. Trzeba by rozładować atmosferę - zaproponował Ratliff.
- Ok, nic innego nie mamy do roboty - odpowiedzieliśmy chórem.
Weszliśmy więc po schodach i wybraliśmy grę- Monopoly. Zawsze uwielbiałam w nią grać. Myślę, że to jest moja ulubiona planszówka. 
Po skończonej grze, która zajęła nam sporo czasu, zeszliśmy na dól, by pooglądać telewizję. Rocky zrobił pop-corn, a Riker przygotował coś do picia.
- Ja idę się przejść. Spokojnie, wyjdę tylko na ogród.
- Ale wracaj szybko.
Ratliff puścił nam komedię pt: " Nadchodzi Polly". Genialny film! 
- Ej! Słyszeliście...yy...krzyk?
- To nie był głos Rossa, idę po niego.
- Nie, ja pójdę! - krzyknął ochroniarz.

niedziela, 4 maja 2014

19,04,2014
Aaa! Za dokładnie 4 godziny przyjeżdża po mnie Riker z Rossem i jedziemy do domu R5! Już się nie mogę doczekać. Wreszcie zobaczę mojego kochanego, zazdrosnego... chłopaka i najwspanialszych w życiu przyjaciół. A najlepsze jest to, że wracam dopiero jutro wieczorem. I wiecie co...Zauważyłam ostatnio, że rodzice pozwalają mi na coraz więcej. Najpierw dekorują mi pokój w iście moim stylu, teraz nie mają nic przeciwko spotykania się ze znajomymi. O co chodzi? Może się zmienili...Ale żeby tak nagle?! Ha! Przecież to niemożliwe. No  nic. Teraz muszę przygotować się do wyjazdu. Pomyślmy...Jest 8:00, więc wypadałoby się umyć. Później może zjem śniadanie i wybiorę jakiś strój na podróż. Tylko co ja mam włożyć? Musi mi być wygodnie, ale zarówno chcę wyglądać ładnie, bo przecież spotkam się z Rossem. Dobra, potem coś wymyślę.
Po 2 godzinach
Ach! Jeszcze tyle czasu do przyjazdu chłopaków. Zdążyłam już wszystko spakować, przygotować się itp. Nie chce mi się tak długo czekać. Od rana chodzę nakręcona i nie potrafię usiedzieć w miejscu. Jestem zbyt podekscytowana tą wizytą. O, telefon mi dzwoni. Ciekawe kto to...Hmm...Jakiś nieznany numer. Odebrać? No w sumie, co może mi się stać.
- Halo?
- Siema! 
- Kto mówi?
- Twój przyszły wybranek.
- Ymm, to pomyłka. Ja mam chłopaka...
- To mi nie przeszkadza. I tak już nie na długo.
-  Co? Przepraszam,ale... Czy możesz mi wreszcie powiedzieć kim jesteś?
- Niedługo się dowiesz. Na razie słońce.
What the.... Co to miało być?! Niby co miało znaczyć "już nie na długo"? Mam się bać, czy to jakiś dzieciak robi sobie żarty?! I skąd on ma mój numer?! Nikomu obcemu nie podawałam, na facebooku ani na twitterze nie mam go udostępnionego! Dziwne rzeczy się tu dzieją. Tak się teraz zastanawiam, czy kiedyś narzekałam na swoje nudne życie...jeżeli tak, to chyba wolałam je niż teraźniejsze, w którym nie mam dnia spokoju!
Przed podróżą
- Ross!
Krzyknęłam jak tylko zobaczyłam wysiadającego go z auta.
- Asia!
- Jak ja się za tobą stęskniłam!
- A myślisz, że ja nie! Brakuje cię w naszym mieście. Tak się cieszę, że spędzisz ten week-end u nas.
I jak zwykle staliśmy, obejmując się przez trochę...dużo...czasu :).
- Ekhm...Ja tu tak jakby stoję - wspomniał blondyn.
- Riker, przecież nie zapomniałam o tobie. Chodź tu!
Po przywitaniu wsiedliśmy do auta i nie czekając na nic, wyruszyliśmy. Po drodze wstąpiliśmy także do McDonalds, żeby coś przegryść. Każdy znas kochał frytki, więc jasne było, co wzięliśmy. Do tego Riker zamówił jeszcze burgera, Ross cheeseburgera a ja snackwrapa. Po przerwie pojechaliśmy dalej. 
- Ej, co jest? Wydajesz się trochę...yyy...zagubiona, czy coś - zauważył Ross.
- Ja? Nie, nie...
Nie wiedziałam, czy powiedzieć im o dzisiejszym telefonie. 
- Przecież to widać - popatrzył się w lusterko Riker.
- Ty też tak myślisz? Chłopaki, naprawdę wszystko ok.
- Zgłaszam sprzeciw - odkrzyknął Ross.
- Co? - oboje z Rikerem spojrzeliśmy na mojego chłopaka.
- Oj, sory. Ostatnio oglądałem za dużo spraw sądowych i teraz mi się udzieliło. Chodziło mi o to, że nie wymigasz się. Musisz nam powiedzieć.
- Ty mnie czasem załamujesz..
- Wiem! - wyszczerzył swoje białe zęby Ross.
- Pff...No wracając to...Dzisiaj rano ktoś do mnie zadzwonił i mówił, że jest moim wybrankiem...
- Ha ha ha! Nie wierzę, co za dzieciak. 
- Riker! Ja serio nie wiem, co o tym myśleć, bo później jak powiedziałam mu, że przecież już mam chłopaka...
- Jestem z ciebie dumny - przerwał mi Ross.
- To on tylko odpowiedział mi, że wie, ale nie muszę się martwić, bo już nie na długo.
- Co?! - zdziwił się Rossy.
- Moja reakcja była taka sama. Teraz już wiecie, czemu tak wyglądam. A jeżeli on mówił serio i coś ci zrobi! Nawet nie chcę o tym myśleć!
- Nie gadaj bzdur. Wiesz ile ludzi robi teraz sobie głupie kawały przez telefon! To się staje normalne.
- Może, ale i tak na naszym miejscu bym uważała i powiedziała komuś.
- Ale komu? Policji? A chociaż masz jego numer?
- Nie, miałam napisane: "nieznany numer".
- To nic nie wskóramy. Nie mamy dowodów.
To prawda. Nawet jeżeli zgłosilibyśmy tę sprawę, to i tak nic z nią nie zrobią. Dlaczego zawsze potrzebne są te durne dowody?! 
Na miejscu
Przed domem zobaczyłam całą rodzinkę z Rydel na czele. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło jak ich zobaczyłam. 
- Witaj Asiu!- wołali wszyscy.
Nawet zobaczyłam Malwinę! Ha ha, chyba Riker serio się w niej zakochał i to z wzajemnością ^^.
- Tak miło was widzieć.
Podeszłam do każdego i przytuliłam się. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich oczach.
- Teraz chodź, pokażę ci niespodziankę.
Posłuchałam się i powoli nadal nic nie widząc, poszłam tam, gdzie prowadził mnie Ross.A kiedy tylko mogłam otworzyć oczy, zobaczyłam, że Lynch'owie przygotowali przyjęcie! Było pełno jedzenia, grała muzyka. 
- Ojej! Dziękuję wam! Jesteście cudowni.
- Kto ma ochotę wskoczyć do basenu?! - zawołał Rocky.
- Urządźmy konkurs na najlepszy trik! - zaproponował Ross.
- Ale ja, Delly i Ratliff nie umiemy rzadnych sztuczek...- zaprotestowałam.
- W takim razie wy będziecie oceniać i zadecydujecie kto wygrał - powiedział Rocky.
To była trudna decyzja...Każdy z nich zasługiwał na pierwsze miejsce. Ale jednak musiał być zwycięzca, więc musieliśmy zdecydować. Po paru minutach ogłosiliśmy, że wygrywa Ross! Ja i tak będę twierdzić, że wszyscy zwyciężyli. Potem bez gadania już wszyscy wskoczyliśmy do basen. Nieważne, że mieliśmy na sobie ciuchy! Grunt to dobra zabawa.
Niestety wieczorem, kiedy poszłam do łazienki, by się umyć, humor mi się zepsuł. Znowu ten palant się odezwał. Tym razem przysłał sms-a.
To co fajnie się dziś bawiłaś?
Ciesz się póki możesz.
Pamiętasz? Niedługo już twoja uśmiechnięta mina, 
nie będzie już taka wesoła!
Teraz to już na serio się boję!

sobota, 3 maja 2014

10,04,2014
Jak ja nie lubię przeprowadzek! Teraz mam tyle pracy, że to się nie dzieje! Muszę nadrabiać cały materiał, do tego za parę naście dni czeka mnie egzamin. To będzie masakra. Ale jest też druga strona medalu. Zaprzyjaźniam się powoli z Dezem. Jest bardzo miły. Codziennie odprowadza mnie do domu, (nawet lepiej zna drogę...), pomaga mi w lekcjach, "opiekuje się" mną w szkole, poznaje mnie z różnymi ludźmi. Chociaż i tak ich reakcje kiedy do nich podchodzimy, wyglądają tak:
O! To ty! Powiedz, jak tam R5? Kiedy kolejny koncert? A w ogóle to jestem fanem(~ką) i podziwiam cię...
Taa...nie ma to jak być superpopularną tylko ze względu na znajomość z R5. No cóż...w życiu trzeba sobie jakoś radzić :).
W drodze do szkoły
- Asia! - ktoś nagle mnie zawołał.
- Poczekaj chwilę Ross.
Właśnie gadałam z nim przez telefon.
- O! Siema Dez. 
- Kochanie, kto to Dez? - usłyszałam mojego chłopaka z komórki.
- To mój nowy przyjaciel, zajmuje się mną, żebym nie czuła się samotna.
- No ja myślę, że jest tylko kolegą!
- Ross...Bez przesady. Ty jakoś masz mnóstwo koleżanek i ja się nie czepiam.
- Ale...
- Porozmawiamy później. To raczej niegrzeczne gadać z tobą przez telefon i jednocześnie iść z Dezem. Na razie!
- To zadzwoń do mnie, jak będziesz wracała z lekcji.
- Wtedy też on mnie odprowadza.
- Już go nie lubię!
- No bywa! Kocham cię skarbie - rozłączyłam się.
- Twój chłopak jest naprawdę zazdrosny.
- Ha ha ha! No wiem, wiem. Ale przez to jest taki słodki.
- A może...Hmm, nie, nieważne.
- Co jest?
- Tak sobie myślałem, ale nie..., nie będziesz chciała.
- Dez! Mów!
- Ok, więc...chciałabyś ze mną pójść dzisiaj do nowej lodziarni? Muszę ci się jakoś odpłacić za tamten wypadek.
- No jasne! I ty myślałeś, że się nie zgodzę. Widzisz, trzeba próbować.
- Ha! No tak...
Na fizyce
Nie wierzę, że to mówię, ale ja po prostu ubóstwiam faceta od fizyki! Jest genialny! Dzięki niemu lekcje nie są takie nudne. A ostatnio nawet grałam z nim i moimi dwiema koleżankami w kosza na przerwie. Byłyśmy wtedy pewne wygranej, ale jednak okazało się, że nie jest taki znowu taki cienki! 
-Asiu, a co ty tam piszesz?
- A wie pan...listy miłosne.
- Mam nadzieję, że do mnie.
No właśnie o tym mówiłam...:)
- No tego nie mogę zdradzić.
- I tak wiem, że napisałaś je dla mnie. A teraz otwórz fizykę, a resztę korespondenci dokończysz na następnej naszej lekcji, ok?
- No dobrze i tak już wena mi się skończyła.
Ha ha ha! W takiej chwili normalny nauczyciel zabrałby mi pamiętnik, wpisał jakąś uwagę i wziąłby mnie do odpowiedzi. A tu! Zero takich sytuacji! Zaczynam kochać fizykę!
Yyy...Co ja mówię?! Przecież ja nienawidzę tego przedmiotu! Aśka, ogarnij się dziewczyno!
W lodziarni
- To jakie lody pani sobie życzy? - zapytał Dez.
- Chyba wezmę truskawkowe i czekoladowe. A ty?
- Dobra decyzja. Ja preferuję cytrynowe i limonkowe.
Usiedliśmy przy stoliku na ogródku. Była dzisiaj wyjątkowa pogoda. Słońce lekko przygrzewało, a na niebie nie było widać żadnej chmury. Jednak spokój zakłócały mi sms-y od Rossa. Dzisiaj dostałam ich już z 16. Czy jemu nigdy nie kończy się kasa na koncie? Ja po paru dniach już muszę czekać na następny miesiąc, by mi doładowali... W każdym razie każdy z nich był podobnej treści. Np:
Kocham Cię...<3
Albo
Nie spędzaj za dużo czasu z tym Dezem.
Albo
Pamiętaj o mnie!
Przecież to jasne, że on jest dla mnie najważniejszy! Nadal tego nie pojął? Czasem wątpię w jego inteligencje.
- To Ross, prawda?
- Trudno zgadnąć nie... Trochę mnie już denerwuje. Jest zazdrosny o każdą moją znajomość z jakimś chłopakiem, kiedy koło niego latają fanki i wszystkie inne dziewczyny. Ja jakoś to akceptuję i dlatego się z nim o to nie kłócę. 
- Każdy facet jeżeli naprawdę kogoś kocha, chce mieć tę osobę na wyłączność. Chce mieć pewność, że go nie opuści.
- Nigdy już go nie opuszczę!
- Już?
- Kiedyś byłam zmuszona z nim zerwać, ale wiem, że to był błąd, którego raczej już nigdy nie popełnię!
- Ah..No tak. A jeśli mogę spytać, czemu się z nim rozstałaś?
- Powiem jedno: mama. Ona niezbyt akceptuje chłopaków...Rozumiesz.
- Tak, tak. Pewnie. W takim razie mamy coś wspólnego. Moi rodzice także nie zgadzają się na dziewczyny.
- Zaraz, to ty jesteś singlem?
- No tak, czemu się dziwisz...?
- Nie wiem, po prostu jak przedstawiałeś mi twoje koleżanki, jedna z nich tak na ciebie patrzyła, jakby była twoją dziewczyną i no...
- Która?
- Czekaj...Jak ona miała na imię? Yyy...Jenna!
- Jenn? Nie...Ona...Wątpię.
Czyżby się w niej kochał? Coś tu wyczuwam. O nie! Znowu muszę bawić się w swatkę!
- Chyba muszę się zbierać. Dzięki jeszcze raz za to spotkanie!
- Odprowadzę cię do domu. Tylko nie mów o tym Rossowi, bo jeszcze mi się oberwie.
- Ha ha ha! Ok, to będzie nasza tajemnica.
 

piątek, 25 kwietnia 2014

W sali u Rydel
-Ona się budzi! - krzyknęłam!
- Pani Malwino, proszę pozwolić! - doktor wezwał pielęgniarkę.
- Mmm...ładna ta pani Malwina.
-Riker! Czy ty na serio myślisz teraz o podrywach? W takiej chwili?!
- Czepiasz się. Ty masz chłopaka, więc się ciesz. Ja póki co jestem singlem. Muszę się rozglądać, nie?
Czasem Riker mnie załamywał, ale przynajmniej udało mu się rozładować atmosferę.
Patrzyliśmy przez szybę, co się dzieje. Delly naprawdę się budzi! Nie mogę w to uwierzyć. Mam nadzieję, że teraz wszystko zmierza już ku lepszemu. Nagle zobaczyliśmy wychodzącego lekarza.
- Mogą państwo wejść do Rydel, tylko proszę mówić cicho i spokojnie.
Pierwszy zerwał się Rocky. Co chwilę udowadniał nam, że naprawdę poruszyła go ta sytuacja. Postanowiliśmy, że wejdziemy po kolei. Nie chcieliśmy robić zbyt dużego zamieszania. Najpierw z brunetem weszli rodzice. Później przyszła kolej na Rikera i Ratliffa. Ja z Rossem mieliśmy być następni. Tak bardzo chciałam już wejść, że powoli przestawałam wytrzymywać to napięcie. Niestety na moje nieszczęście każdy siedział tam po paręnaście minut, a ja byłam ostatnia. To był niesprawiedliwy podział! Wreszcie jednak chłopaki zlitowali się i mogłam pójść do mojej przyjaciółki.
- Jezu! Rydel! Jak się czujesz? Wszystko gra? Może ci coś przynieść? I...
- Asia, wyluzuj. Nic nie potrzebuję. Jest ok. Jestem troszkę zmieszana, ale ogólnie daję radę.
- Nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś. Bardzo się martwiłam.
- Ale wyszłam z tego. Doktor powiedział, że za parę dni wypisze mnie.
- Obiecuję, że będę cię często odwiedzać.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się.
- Nie chcę wam przerywać, ale panna Rydel musi teraz wypoczywać, więc prosiłbym o opuszczenie sali.
- Przecież już się nieźle naspała - zażartował Ross.
Pożegnałam się z Delly i spełniłam prośbę lekarza. Jednak wychodząc zobaczyłam nikogo innego tylko Rikera z.....tak, z Malwiną. Hahahha, temu to tylko dziewczyny w głowie. Może coś z tego wyjdzie...hahah. Aż chcę usłyszeć o czym gadają! Musi to być ciekawe :).
- To twoja siostra? - zapytała pielęgniarka.
- Tak, tak, nazywa się Rydel.
- Wiem, dobrze, że już z nią w porządku.
- No pewnie! Wszystkie ostatnie godziny spędziłem w niepewności, teraz mogę wreszcie odetchnąć z ulgą.
- W ogóle chciałam powiedzieć, że bardzo podoba mi się wasza muzyka.
- Serio? 
- Tak! Jak tylko mam wolną chwilę, zakładam słuchawki i słucham was. 
- To miłe! A może teraz masz jakąś przerwę i dałabyś się zaprosić na kawę?
- Akurat tak się składa, że mogę oderwać się od pracy. 
WOW! A więc jednak chyba uda mu się zdobyć nową dziewczynę.
- Gdzie idzie Riker? - zapytał się Ross.
- Na kawę ze słodką panią pielęgniarką. 
- Ha! Nie wierzę! Mój brat wyrwał jakąś laskę hahah.
- Co się śmiejesz! Nie jesteś tu jedynym przystojnym chłopakiem.
- Czy ja wiem...
- Ale na pewno najskromniejszym.
- Widzisz, jestem ideałem!
- A czy ideał może teraz ze mną się przejść. Moi rodzice powiedzieli, że dzisiaj wieczorem wracamy, więc to ostatnie nasze wspólne chwile.
- W takim razie muszę się zgodzić - mówiąc to, puścił do mnie oko.
24,03,2014
Wczoraj w nocy musiałam już jechać do domu. Przykro mi było zostawiać Delly, ale jak mus to mus. Pogadałam jeszcze z nią chwilę, a później pożegnałam się z całą rodziną Lynch'ów. Kiedy przytulałam się do Rossa, poczułam, że wkłada mi jakąś kartkę do torebki. 
You're all I'm dreaming of
You're all I'm thinking of
You're everything, everything
I'll be all that I can be
I'll be your everything
Yeah, everything

'Cause you're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
Gdy usiadłam już w samochodzie, przeczytałam jej zawartość, od razu chwyciłam za telefon i napisałam:
Ty jesteś dla mnie wszystkim, nie musisz się o to martwić. Kocham cię :*
Potem jednak rozmowa jeszcze bardziej mnie wciągnęła, ponieważ podobno Ross widział  całującego się Rikera z Malwiną. Ona nie jest dla niego za stara?! No nieważne, jak naprawdę się kochają, wiek nie ma tu znaczenia. 
Szkoda, że wróciłam już do szarej rzeczywistości...Wiem, że te odwiedziny nie należały do najszczęśliwszych, ale kiedy jestem z R5 czuję się po prostu świetnie. Przy nich jestem sobą, kocham ich! Oni zawsze sprawiają, że się uśmiecham! Tęsknię z nimi!

sobota, 12 kwietnia 2014

Ciąg dalszy
Jedziemy właśnie do Rydel. Trudno mi cokolwiek pisać lub mówić. Jestem w zbyt wielkim szoku. Jeszcze do mnie nie doszło to, że moja przyjaciółka leży w szpitalu. I to jeszcze w śpiączce! Nikt nie chce mi powiedzieć jak do tego doszło. Co dokładnie się stało. 
- Cii, mówią coś o Delly!
Znana piosenkarka zespołu R5 miała poważny wypadek! Nie mamy jeszcze dokładnych informacji, ale gdy tylko czegoś nowego się dowiemy, od razu państwa poinformujemy. 
- Skąd media już mają informację o Rydel?
- Proszę cię, oni zawsze wszystko wiedzą - powiedział Austin.
Co fakt to fakt. Ale i tak zawsze będzie mnie to dziwiło. Też chciałbym mieć takie znajomości. Może wtedy nie dowiadywałabym się ostatnia!
- Jesteśmy na miejscu- odrzekł smutno tata.
Nie zastanawiając się, pobiegłam do szpitala. Po drodze potrąciłam kilka osób, ale nie obchodziło mnie to. Jestem pewna, że gdyby były tu radary, miałabym już trochę zdjęć. Chyba normalnie zapiszę się na jakiś maraton. Nie wiedziałam, że umiem tak pędzić. Nagle na końcu korytarza zobaczyłam Rossa i całą rodzinkę, ale nie umiałam się zatrzymać. Nadal byłam w biegu. Coraz szybciej zbliżałam się do Lynch'ów. Pomógł mi mój chłopak, który złapał mnie i mocno przytulił. Wtedy wybuchłam płaczem, ale on to rozumiał. Sam miał już czerwone oczy. Staliśmy tak około 5 minut. Nie chciałam, żeby mnie puszczał. Na szczęście on nawet nie zamierzał. Po chwili przyszli moi rodzice z Austinem. Miałam ich w nosie. Od razu podeszli do Stormie i Marka, żeby dowiedzieć się jak tam Rydel. 
- Ross, powiedz mi, że ona się obudzi.
- Obudzi się, zoba..czysz..- mówiąc to. popłakał się.
- Asia, będzie ok, ja..ja..wiem, bo przecież nie może być inaczej, nie? - Ratliff też nie powstrzymywał łez.
- Ona wydobrzeje, czuję to. To się źle nie skończy- niespokojnie odezwał się Riker.
Rocky siedział na kanapie i myślał. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie. Nawet na chwilę nie spojrzał na nas, patrzył się w podłogę. Co parę sekund tylko pociągał nosem. Chciałam do niego podejść, przytulić go, ale Ross mnie powstrzymał. Powiedział, że nie możemy go teraz drażnić. Jest bardzo zdenerwowany i mógłby nie zapanować nad sobą, zupełnie nie chcący. 
Po 3 godzinach
Poszliśmy teraz na obiad. To znaczy wszyscy oprócz Rocky'go. Nie chciał nawet słyszeć o jedzeniu. Ja też nie paliłam się, by iść, ale wszyscy nalegali. Zrobiłam, więc, co kazali, ale nie łatwo mi się jadło. Każdy kęs stawał mi w gardle. Mimo popijania on i tak tkwił w przełyku. Normalnie jem drugie danie jakieś 20 min, a tu siedziałam nad talerzem dobrą godzinę. Wyprowadzając się, myślałam, że będę odwiedzać Lynch'ów, by spędzić miło czas. Jednak życie potrafi zepsuć plany. 
- Asiu, chodź ze mną - wstał od stołu Ross i wyciągnął do mnie rękę.
Nie opierałam się. Chyba zauważył, że nie mogę już, więc odciągnął mnie od jedzenia.
Wyszliśmy na zewnątrz. O dziwo było bardzo ciepło. 
- Nie rozumiem. 
- Czego?- zapytałam.
- W naszej rodzinie od jakiegoś czasu zdarzają się ciągle wypadki i niemiłe sytuacje.
- Tak jest na tym świecie. Jak raz coś złego się stanie, później ciągną się za tym kolejne nieszczęścia. Ale następnie przychodzą wesołe czasy. 
- Ale trwają bardzo krótko i nie zauważamy ich.
- To prawda. 
- Najpierw ja straciłem pamięć, teraz Rydel leży w śpiączce. Co będzie następne i komu tym razem coś się przytrafi?!
- Nie mów tak! Wywołasz jeszcze wilka z lasu, a tego nie chcemy. Powiedz mi, co mówią lekarze.
- Że na razie panują nad sytuacją, ale jej stan jest zły.
- Ok. Musimy czekać w takim razie. Skoro nie powiedzieli, że nie da się nic zrobić to znaczy, że trzeba mieć nadzieję.
- "Nadzieja matką głupich".
- Dzięki...Ross...ja wiem, że nie możesz pojąć, co się dzieje, przecież ja też nie, ale jak nie będziemy wierzyć, że wszystko się ułoży, tylko pogorszymy sprawę.
- No wiem, wiem.
- A czy dowiem się jak doszło do tego wypadku? 
- A myślisz, że ja wiem. Gdybym miał takie informacje to bym ci powiedział. Tylko rodzice wiedzą. Nie chcą nam mówić, bo...Właściwie nie wiem czemu.
- Dobra, dobra. Skończmy ten temat.
- Nie lubię szpitali. Jest tu tak nieprzyjemnie. Cały czas słychać tylko wycie karetek, wszyscy są smutni. to nie miejsce dla mnie. Niestety coraz częściej tu trafiam.
- A kto lubi? Nie znam takiego człowieka.
Spacerując rozmawialiśmy, ale także bywały momenty ciszy. Wtedy oboje myśleliśmy o życiu. Później jednak zrobiło się zimniej, więc wróciliśmy. Co chwilę ktoś z nas patrzył, czy Delly się nie obudziła. Chodziliśmy w te i we te z nadzieją na cud. Mieliśmy totalnego doła. Cała energia gdzieś z nas wyparowała. Parę z nas zasnęło na kanapie. Ja jednak czuwałam, popijając kawę, by nie zasnąć. Nagle zobaczyłam, jakby Rydel się poruszyła, ale pewna nie byłam.
- Ej, ej, ej,ej, ej!!
- Co, co się stało?!
- Podejdźcie tu i zobaczcie! Czy ona otworzyła oczy, czy ja mam przewidzenia?
Wszyscy podbiegli do okna.
- Panie doktorze!! - krzyknęła Strormie.
Nikt nie usłyszał.
- NIECH WRESZCIE PRZYJDZIE TU TEN DOKTOR, BO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE!!- krzyknął i to poważnie Rocky.
- Już jestem, o co chodzi?
- Niech pan patrzy!

sobota, 5 kwietnia 2014

23,03,2014
Pamiętacie jak jakiś tydzień temu pisałam, że widziałam Matty'ego? Moje podejrzenia się potwierdziły. Jak zresztą zwykle...:) A otóż okazało się, że zamiast do poprawczaka trafił tutaj. Chyba sędziemu było go żal, więc kazał mu się przepisać do tej szkoły. Nie ogarniam... I ja niby mam zostać prawnikiem, tak? Coś nie wydaję mi się!
Jednak nie to teraz siedzi mi w głowie. Parę dni temu Ross zadzwonił, że przyjedzie do mnie na week-end. Ucieszyłam się i nie mogłam doczekać się spotkania. Nawet zaplanowałam każdą minutę jego pobytu. Jednak nic nie wypaliło. W piątek napisał, że coś ważnego mu wypadło i przyjedzie kiedy indziej. Od tamtego dnia ani razu nie otrzymałam od niego sms lub jakiejkolwiek innej wiadomości. Co mogło się stać? Co dziwniejsze, kiedy chciałam pogadać z Rydel, ta od razu odrzucała połączenie. Wydawało mi się to dziwne, ale jakoś to przyjęłam. Później próbowałam dalej dowiedzieć się czegoś od chłopaków. Ci natomiast porozmawiali ze mną chwilę i mówili, że muszą już iść, a jak zapytałam się, czy coś się stało, odpowiadali mi, że na razie nic nie mogą mi powiedzieć. Po tym postanowiłam streścić nasze rozmowy mojej mamie i oznajmić, że może powinnam pojechać do R5 i sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku. Nie odpowiedziała mi i poszła do sypialni. Dlaczego wszyscy wokół mnie zachowują się tak dziwnie?! Wiem, że coś ukrywają! Niestety ja mam to szczęście, że dowiaduję się ostatnia. Aaa, no tak zapomniałam jeszcze napisać, że także z tatą gadałam na ten temat. Wywnioskowałam tylko tyle, że albo jest bardzo dobrym aktorem, albo rzeczywiście to nic ważnego...
24,03,2014
Dzisiaj poniedziałek, czyli znienawidzony przeze mnie dzień. Nie rozumiem ludzi, którzy go lubią. A co do R5, nadal brak nowych wiadomości. To już mnie doprowadza do szału! Może potrzebują pomocy, a ja nie mogę nic zrobić. Boję się nawet myśleć, co mogło im się przytrafić. Na razie jednak staram się nie wyobrażać sobie nie stworzonych historii i myśleć racjonalnie. Może po prostu nie mają czasu...
- Hej!
- O cześć...
Tak. Właśnie podszedł do mnie Matty.
- Dawno cię nie widziałem.
- Nie było specjalniej okazji.
- Słuchaj, nie myśl, że jestem jakimś przestępcą. Ok, nabroiłem, ale...
- Dobra nie tłumacz się, było minęło. Teraz na pewno będzie lepiej...
- Coś cię gryzie?
- Tak, ale nie chcę o tym mówić.
- Rób jak uważasz, ale...
I w tym momencie zadzwonił dzwonek. Dobrze, że tak się stało, bo nie uśmiechało mi się kontynuowanie tej rozmowy.
W drodze do domu
Wracałam właśnie do domu. Zwykle cieszę się, że skończyłam lekcje, jednak teraz szłam z opuszczoną głową, słuchając piosenek na fulla. Nagle poczułam...chodnik...
- O jejku! Nic ci nie jest, przepraszam. Weź mnie za rękę, pomogę ci wstać.
- Nic mi nie jest, ale dzięki.
- Ha, nie ma za co. Raczej powinnaś się wściec, że na ciebie wpadłem.
- Daj spokój. Przecież jeszcze żyję. Bolą mnie plecy, ale to naprawdę nic.
- Czekaj zobaczę, czy nie masz jakiejś rany, czy coś...-zawiesił głos.
- Co? 
- Troszkę...yy..zakrwawiłaś sobie bluzkę. 
- I tak miałam ją przestać nosić.
- Dam ci swoją jak chcesz.
- Nie, nie. Nie ma potrzeby.
- A tak w ogóle jestem Dez. A ty?
- Asia. 
- O faktycznie! Nie poznałem cię! Wybacz!
- Haha, dleczego cały czas mnie przepraszasz?
- Bo niezbyt lubię wpadki itp. Odprowadzić cię do domu?
- Jak tak bardzo chcesz...
Miły. Na serio! Jest bardzo fajny. Może znalazłam jakąś nową przyjaźń...Na pewno nie zamierzam stracić tego kontaktu. Zawsze fajnie trzymać się takich ludzi. Dzięki niemu nareszcie się dziś uśmiechnęłam, mimo tego, że ból pleców nie mija.
Kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami, wymieniliśmy się numerami, a Dez przytulił mnie na pożegnanie. Zna mnie, a nie wie, że mam chłopaka? Ale w sumie taki przytulas nic nie znaczy, a zawsze to jakieś pocieszenie! Weszłam wesoła do domu, ale tam już znowu straciłam humor...
- Asiu, usiądź tu, porozmawiamy...- powiedziała mama ze łzami w oczach, przytulając mnie - musimy ci wreszcie powiedzieć, co się stało.
-Przerażona patrzyłam na mamę.
- Rydel miała wypadek, leży w szpitalu w śpiączce.
- Co?!

piątek, 28 marca 2014

Ciąg dalszy
- Ross, rozumiem, że bardzo lubisz moją córkę, ale spieszymy się, więc Asiu pożegnaj się i jedziemy dalej - powiedziała mama.
- Kiedyś się przyzwyczai, zobaczysz - mówiąc, poklepał mnie po ramieniu Ratliff.
- Oby, na razie muszę jednak już wsiadać do auta. Kocham was, do zobaczenia!
- My ciebie też - odpowiedzieli chórem.
Nowy dom
Wow! Ten dom jest nieziemski!!!! Nie dość, że jest tu tak cicho i przyjemnie, to do tego mamy piękny ogród z basenem! Czy można pragnąć czegoś więcej? W sumie to tak...R5. Mogę nie mieć tych wszystkich luksusów, do szczęścia wystarczy mi tylko te 5 osób. 
- I jak podoba wam się nowy dom?
- Jest cudowny, ale lepszy byłby, gdyby znajdował się w naszym starszym mieście.
- Jakoś się zadomowisz - powiedział tata- a teraz idźcie zobaczyć swoje nowe pokoje!
Pobiegłam jak najszybciej mogłam. W środku było równie pięknie jak na zewnątrz. Mieliśmy dużą, białą kuchnię, 2 łazienki, jedną na górze, drugą na dole, wielki salon ze ślicznym, puchatym dywanem i 42 calowym telewizorem, jadalnię i 4 pokoje. Zastanawiam się po co nam 4, ale nie ważne. Mam nadzieję, że rodzice nic nie planują. W końcu dotarłam do swojego pokoju. Kiedy tam weszłam nie wierzyłam własnym oczom. Po lewej stronie wszytko było związane z tańcem!, Francją i ogólnie USA. A to dlatego, że kocham te państwa. Zdziwiłam się tylko, że znalazłam tam elementy związane z tańcem, a przecież rodzice tego nie popierają. Jednak nikt nie spodziewał się tego, co ujrzę na prawej ścianie. Cała była w zdjęciach, plakatach itp. z R5! To niemożliwe! Czyżby moi rodzice zaakceptowali moje pasje? To się nie dzieje! Oprócz tych wszystkich ozdób miałam śliczne meble, o których od dawna mówiłam, że chciałabym je mieć. A co jest najlepsze? Mam swoją własną garderobę! Zawsze o tym marzyłam! Dobra, chyba za dużo emocji jak na jeden dzień. Zadzwonię do Rydel i opowiem jej wszystko! Niedługo na pewno ją zaproszę, ona musi to zobaczyć!
17,03,2014
Dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole. Trochę się boję...Nie wiem, kogo tam spotkam, a zresztą niezbyt lubię nowe znajomości. 
- Hej, nie wierzę to naprawdę ty! - nagle ktoś mnie zaczepił.
- Yyy...siema, ja, czyli kto?
- No hello, ty jesteś Asia, nie? Tancerka R5?
Raczej była tancerka...
- Ha! No yy tak to ja, ale co się stało?
- Nie nic, po prostu jestem twoją wielką fanką!
- Ty moją? Serio?
- No jasne! Wiesz ile mam plakatów z tobą na ścianie?
- Hahha, chyba bałabym się mieć plakaty ze mną, no, ale jak kto lubi. 
- Podpiszesz mi się na tym?- podsunęła mi moje zdjęcie.
- No pewnie..
- A zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
- Yyy tak, tak, pewnie.
To było troszkę dziwne. Od razu na wejściu, wita mnie moja fanka...Hhahha, ja mam fanów? W ogóle, od kiedy są plakaty ze mną? To dopiero jest nienormalne. Ja rozumiem takie R5 albo inne gwiazdy, ale ja? Bez przesady.
O! Dostałam sms od Rossa:
"Mam nadzieję, że jakoś się przyzwyczajasz powoli do nowego miejsca. Wiec, że bardzo za tobą tęsknię i brakuje mi cię coraz bardziej. Niedługo przyjadę, więc się zobaczymy! Już odliczam dni!
A tę piosenkę napisała Rydel i Ratliff. Jest świetna, nie sądzisz? Hahah, a jeszcze lepiej ją wykonują razem. Ich głosy serio fajnie się dopełniają! Na razie możesz przeczytać tylko fragmet, ale może kiedyś ci ją zaśpiewają!
Wszyscy moi przyjaciele są różnymi ludźmi
Niespokojni jak ocean w czasie burzy
Kiedy wychodzimy, tak, jesteśmy elektryczni
Krąży po naszym ciele dopóki jesteśmy jednością

I po co psuć jakąś dobrą rzecz, kochanie?
To jest ryzyko by się zakochać
Więc, kiedy patrzysz się na mnie
Spójrz na mnie uważnie
Ponieważ to jest problem, tak to jest problemem

Powiedziałem ooh, ooh
Masz mnie w nastroju, nastroju
Jestem przestraszony
Ale jeśli moje serce będzie złamane zanim skończy się noc
Powiedziałem ooh, ooh jesteśmy w niebezpieczeństwie
Spanie z przyjaciółką, spanie z przyjaciółką

Całuję! ~Ross
Mi też go brakuje! Ostatnio w ogóle nie śpię, tylko oglądam nasze stare filmiki. Niestety związku z tym, mam wielkie wory pod oczami, których żadnym korektorem nie da się zamaskować. No nic, idę do klasy. Już po prostu nie mogę się doczekać słów: Oto wasza nowa koleżanka, mam nadzieję, że ją polubicie" Ta...
Wait!! Co, co, co to ma być?? Tamto coś wygląda na Matty'ego! Ale on jest w poprawczaku...chyba...znaczy powinien być! Co mógłby tu robić? Zaczynam teraz naprawdę się niepokoić!

sobota, 15 marca 2014

15,03,2014
Nie jest dobrze. Wszystko mi się wali. Za parę godzin stanie się najgorszy koszmar, jaki mogłabym sobie wyobrazić. Ostatnio pisałam, że mama wspominała coś o przeprowadzce. No właśnie....Niestety to nie była tylko przestroga, tylko prawdziwe słowa. Czemu tak sądzę? No może dlatego, że właśnie stoję w pustym domu! Nie ma już tu wszystkich mebli, zdjęć, ozdób, książek, telewizora, komputerów. Zostały tylko sprzęty z toalety i kuchni. Od tygodnia płaczę, nie pamiętam już jak się śmieje. Czy w ogóle takie coś istnieje? Dla mnie już nie. To niemożliwe, że zaraz opuszczę to miasto! A to wszystko tylko dlatego, że rodzice przyłapali mnie, że wciąż spotykam się z Rossem. Czemu oni nie potrafią zrozumieć, że jestem już dość dorosła, by chodzić na randki itp. Ah no tak, zapomniałam napisać, że od 7 dni mam zakaz wychodzenia gdziekolwiek. Nie mam prawa spotkać choć na chwilę R5. Do szkoły także nie chodziłam, zresztą i tak zostałam wypisana, więc nie musiałam. Pierwszy raz w życiu mam ochotę tam wrócić. Zawsze mówiłam, że to zło, że traci się tam tylko czas. Jednak teraz za nią tęsknię!
W trakcie rozmowy z Rossem
- Damy jakoś radę, tyle przeszliśmy, teraz też się uda! - powiedział.
- Wiem, ale nie rozumiesz, że nie będziemy mogli się już nigdy spotkać!
- Bez przesady! Za jakieś 10 lat się zobaczymy.
- Ross, nie czas na żarty. Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknię! Myślę tylko o tym, by cię przytulić. Ale nie mogę!
- Będę przyjeżdżał do ciebie, to tylko 100 kilometrów.
- Nie możesz! Mam, że tak powiem na ciebie karę!
- To poszukamy jakiegoś miejsca, gdzie nikt nas nie znajdzie. Teraz nie możemy się spotkać, bo jesteś obserwowana, ale tam...
- Skąd wiesz, że mi jakiegoś chipa nie wstrzykną! To możliwe!
- Ale nie będą wiedzieli, że będę tam z tobą.
- A co to ma być?! - wparowała do pokoju mama.
- Rozmawiam przez telefon.
- Więc w tej chwili przestań!
- Czy ty chcesz mnie odizolować od jakichkolwiek kontaktów z ludźmi?
- Na razie tak. 
- Nie wierzę! Mamo, czy ty słyszysz, co ty mówisz?
- A ty? Jak ty się do mnie zwracasz?!
- Chyba w tej sytuacji mam do tego prawo!
W samochodzie
Siedzę w aucie i słucham muzyki. Jednak chyba nie powinnam tego robić, gdyż teraz jeszcze mocniej płaczę. Każde słowo kojarzy mi się z R5. Z najlepszym czasem mojego życia, z moją pierwszą prawdziwą miłością, z przyjaźnią, ze świetną zabawą. O świetnie właśnie zaczęła się piosenka idealna na mój stan...To nie jest miłe!
Kochanie, oddałbym wszystko,
Oddałbym to wszystko, jeśli nie mogę być z tobą
Wszystkie z tych rzeczy, do bani,
tak to wszystko jest do bani, jeśli nie mogę być z tobą.
Żadnych oscarów, żadnych grammy, żadnych rezydencji w Miami.
Słońce nie świeci, niebo nie jest niebieskie,
Jeśli nie mogę być z tobą.
Teraz naprawdę  nie mogę być z tobą...Te myśli wciąż krążą po mojej głowie.
- Nie załamuj się, ja mam gorzej- wtrącił się Austin.
- Akurat twoje rady nie są mi do niczego potrzebne!
- Pomyśl o tym, że zostawiam swoje dziecko - tu trochę ściszył głos - i dziewczynę. Kto ma lepiej? Wydaję mi się, że ty.
- Ale ty możesz do niej pojechać i ją zobaczyć. Ja jestem odizolowana od mojego chłopaka i przyjaciół. Mam zakaz zbliżania się do nich.
- Ale ty jesteś jeszcze dzieckiem. Przecież R5 może do ciebie przyjechać. Pójdziecie gdzieś, gdzie was nikt nie znajdzie i po sprawie. A ja mam na głowie wielki obowiązek jakim jest wychowanie dziecka.
- O, nie wierzę! Nagle zmądrzałeś! To do ciebie nie podobne.
- Wiesz, nie będę zniżał się na twój poziom, ale powiem ci jeden cytat z "Małego Księcia".
"Jeżeli kogoś oswoisz, stajesz się za niego odpowiedzialny". Pomyśl o tym i zobacz jeszcze raz, ale tym razem obiektywniej, który z nas ma gorzej. Ale nie mów mi, tylko sobie samej odpowiedz.
Może i ma rację. Przyznaję, ale to nie zmienia faktu, że popłakać sobie mogę!
Na stacji benzynowej
Właśnie mamy postój. Wyszłam trochę na zewnątrz, by pooddychać świeżym powietrzem. Tydzień w domu sprawił, że teraz kocham każdą chwilę spędzoną na powietrzu. W ogóle zapomniałam wcześniej napisać o wywiadzie dla RockTV. Niestety nie wystąpiłam w nim, ale to chyba jasne, już wtedy miałam tę "kwarantannę". Ale oglądałam w telewizji. R5 świetnie wyszło. Jednak znowu wspominali coś o trasie....Trochę mnie to martwi, bo...A właściwie to już nie...Przez tę przeprowadzkę, nie będę już ich tancerką...
- Co to za hałas?! -  krzyknął tata.
Dla mnie to nie był jednak hałas. To R5! Przyjechali tu i zrobili mi niespodziankę!
- Wiemy, że prędko się nie zobaczymy, ale bez pożegnania nigdzie cię nie puszczamy! Dajesz Ratliff! - powiedział Rocky.
Like DAMN
You could be the one that could mess me up
You could be the one that’ll break me me
All them other girls said they had enough
You could be the one that’ll take me
I was solo, living YOLO
‘Til you blew my mind
Like DAMN
You could be the one that could mess me up
I can’t let you, can’t let you pass me by
Oh-oh, oh-oh, oh-oh
Can’t let you pass me by
Oh-oh, oh-oh, oh-oh
Can’t let you pass me by
- Jesteś dla mnie najważniejsza, dziękuję ci za wszystko! I nie martw się, niedługo się spotkamy! - oznajmiła Rydel.
- Wiesz jak trudno będzie mi się przyzwyczaić, że nie ma cię koło mnie! Ty zawsze najgłośniej śmiałaś się z moich żartów. Będzie mi cię bardzo brakować! - powiedział Ratliff.
- Zawsze potrafiłaś pomóc, nigdy nie zostawiłaś mnie i nas wszystkich w potrzebie! Twoje rady były za każdym razem trafne. Dziękuję! -to powiedział Rocky.
- Można było z tobą porozmawiać na każdy temat. Zawsze mnie wspierałaś. Uwielbiałem z tobą rozmawiać. Kiedy pokazywaliśmy ci nową piosenkę, zawsze byłaś zachwycona. To było wspaniałe uczucie móc wiedzieć uśmiech na twojej twarzy - odezwał się Riker.
- Asia...Bywało między nami rożnie. Na samym początku nie chciałaś mnie znać, jednak na tamtej dyskotece wszystko się odmieniło. Kiedy pierwszy raz spojrzałem ci głęboko w oczy, wiedziałem, że jesteś tą jedyną, dlatego nosisz teraz ten naszyjnik - w tej chwili spojrzałam na moją szyję, by zobaczyć ten podarunek - Cierpiałem jak diabli, kiedy się rozstaliśmy. Nawet muszę ci się przyznać, że płakałem. Wiem, że odbiło mi później, ale to dlatego, że nie było cię przy mnie. Ale kiedy zaczęłaś być naszą tancerką, znowu stałem się sobą, bo miałem cię blisko siebie. No i oczywiście nasz pierwszy pocałunek...Wtedy poczułem ciepło jakie ogarnęło całe moje ciało. Nie chciałem nigdy już przerywać tej chwili. Teraz wyprowadzasz się przeze mnie. Nie mogę znieść tej myśli! Jednak mam nadzieję, że twoi rodzice pozwolą ci mnie chociaż raz zobaczyć. I musisz wiedzieć, że chcę być tylko z tobą, nigdy nie przestanę cię kochać, czy jesteś w naszym mieście, czy na drugim końcu świata.
W tej chwili zszedł ze sceny i podbiegł do mnie, by mnie pocałować. Miałam w nosie, co akurat teraz myślą sobie rodzice. Łzy spływały mi po policzkach, ale teraz nie były spowodowane smutkiem, lecz szczęściem, że mam tak wspaniałych przyjaciół. Trochę później podeszła do nas reszta i wszyscy razem się przytuliliśmy! Tego właśnie mi brakowało. Jestem pewna, że damy sobie radę! Chociaż będzie ciężko, gdyż już kątem oka widzę zezłoszczoną mamę, zmierzającą w naszą stronę...