Me and R5

Me and R5

piątek, 25 kwietnia 2014

W sali u Rydel
-Ona się budzi! - krzyknęłam!
- Pani Malwino, proszę pozwolić! - doktor wezwał pielęgniarkę.
- Mmm...ładna ta pani Malwina.
-Riker! Czy ty na serio myślisz teraz o podrywach? W takiej chwili?!
- Czepiasz się. Ty masz chłopaka, więc się ciesz. Ja póki co jestem singlem. Muszę się rozglądać, nie?
Czasem Riker mnie załamywał, ale przynajmniej udało mu się rozładować atmosferę.
Patrzyliśmy przez szybę, co się dzieje. Delly naprawdę się budzi! Nie mogę w to uwierzyć. Mam nadzieję, że teraz wszystko zmierza już ku lepszemu. Nagle zobaczyliśmy wychodzącego lekarza.
- Mogą państwo wejść do Rydel, tylko proszę mówić cicho i spokojnie.
Pierwszy zerwał się Rocky. Co chwilę udowadniał nam, że naprawdę poruszyła go ta sytuacja. Postanowiliśmy, że wejdziemy po kolei. Nie chcieliśmy robić zbyt dużego zamieszania. Najpierw z brunetem weszli rodzice. Później przyszła kolej na Rikera i Ratliffa. Ja z Rossem mieliśmy być następni. Tak bardzo chciałam już wejść, że powoli przestawałam wytrzymywać to napięcie. Niestety na moje nieszczęście każdy siedział tam po paręnaście minut, a ja byłam ostatnia. To był niesprawiedliwy podział! Wreszcie jednak chłopaki zlitowali się i mogłam pójść do mojej przyjaciółki.
- Jezu! Rydel! Jak się czujesz? Wszystko gra? Może ci coś przynieść? I...
- Asia, wyluzuj. Nic nie potrzebuję. Jest ok. Jestem troszkę zmieszana, ale ogólnie daję radę.
- Nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś. Bardzo się martwiłam.
- Ale wyszłam z tego. Doktor powiedział, że za parę dni wypisze mnie.
- Obiecuję, że będę cię często odwiedzać.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się.
- Nie chcę wam przerywać, ale panna Rydel musi teraz wypoczywać, więc prosiłbym o opuszczenie sali.
- Przecież już się nieźle naspała - zażartował Ross.
Pożegnałam się z Delly i spełniłam prośbę lekarza. Jednak wychodząc zobaczyłam nikogo innego tylko Rikera z.....tak, z Malwiną. Hahahha, temu to tylko dziewczyny w głowie. Może coś z tego wyjdzie...hahah. Aż chcę usłyszeć o czym gadają! Musi to być ciekawe :).
- To twoja siostra? - zapytała pielęgniarka.
- Tak, tak, nazywa się Rydel.
- Wiem, dobrze, że już z nią w porządku.
- No pewnie! Wszystkie ostatnie godziny spędziłem w niepewności, teraz mogę wreszcie odetchnąć z ulgą.
- W ogóle chciałam powiedzieć, że bardzo podoba mi się wasza muzyka.
- Serio? 
- Tak! Jak tylko mam wolną chwilę, zakładam słuchawki i słucham was. 
- To miłe! A może teraz masz jakąś przerwę i dałabyś się zaprosić na kawę?
- Akurat tak się składa, że mogę oderwać się od pracy. 
WOW! A więc jednak chyba uda mu się zdobyć nową dziewczynę.
- Gdzie idzie Riker? - zapytał się Ross.
- Na kawę ze słodką panią pielęgniarką. 
- Ha! Nie wierzę! Mój brat wyrwał jakąś laskę hahah.
- Co się śmiejesz! Nie jesteś tu jedynym przystojnym chłopakiem.
- Czy ja wiem...
- Ale na pewno najskromniejszym.
- Widzisz, jestem ideałem!
- A czy ideał może teraz ze mną się przejść. Moi rodzice powiedzieli, że dzisiaj wieczorem wracamy, więc to ostatnie nasze wspólne chwile.
- W takim razie muszę się zgodzić - mówiąc to, puścił do mnie oko.
24,03,2014
Wczoraj w nocy musiałam już jechać do domu. Przykro mi było zostawiać Delly, ale jak mus to mus. Pogadałam jeszcze z nią chwilę, a później pożegnałam się z całą rodziną Lynch'ów. Kiedy przytulałam się do Rossa, poczułam, że wkłada mi jakąś kartkę do torebki. 
You're all I'm dreaming of
You're all I'm thinking of
You're everything, everything
I'll be all that I can be
I'll be your everything
Yeah, everything

'Cause you're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
You're all I want, all I need,
And I wanna be your everything
Gdy usiadłam już w samochodzie, przeczytałam jej zawartość, od razu chwyciłam za telefon i napisałam:
Ty jesteś dla mnie wszystkim, nie musisz się o to martwić. Kocham cię :*
Potem jednak rozmowa jeszcze bardziej mnie wciągnęła, ponieważ podobno Ross widział  całującego się Rikera z Malwiną. Ona nie jest dla niego za stara?! No nieważne, jak naprawdę się kochają, wiek nie ma tu znaczenia. 
Szkoda, że wróciłam już do szarej rzeczywistości...Wiem, że te odwiedziny nie należały do najszczęśliwszych, ale kiedy jestem z R5 czuję się po prostu świetnie. Przy nich jestem sobą, kocham ich! Oni zawsze sprawiają, że się uśmiecham! Tęsknię z nimi!

sobota, 12 kwietnia 2014

Ciąg dalszy
Jedziemy właśnie do Rydel. Trudno mi cokolwiek pisać lub mówić. Jestem w zbyt wielkim szoku. Jeszcze do mnie nie doszło to, że moja przyjaciółka leży w szpitalu. I to jeszcze w śpiączce! Nikt nie chce mi powiedzieć jak do tego doszło. Co dokładnie się stało. 
- Cii, mówią coś o Delly!
Znana piosenkarka zespołu R5 miała poważny wypadek! Nie mamy jeszcze dokładnych informacji, ale gdy tylko czegoś nowego się dowiemy, od razu państwa poinformujemy. 
- Skąd media już mają informację o Rydel?
- Proszę cię, oni zawsze wszystko wiedzą - powiedział Austin.
Co fakt to fakt. Ale i tak zawsze będzie mnie to dziwiło. Też chciałbym mieć takie znajomości. Może wtedy nie dowiadywałabym się ostatnia!
- Jesteśmy na miejscu- odrzekł smutno tata.
Nie zastanawiając się, pobiegłam do szpitala. Po drodze potrąciłam kilka osób, ale nie obchodziło mnie to. Jestem pewna, że gdyby były tu radary, miałabym już trochę zdjęć. Chyba normalnie zapiszę się na jakiś maraton. Nie wiedziałam, że umiem tak pędzić. Nagle na końcu korytarza zobaczyłam Rossa i całą rodzinkę, ale nie umiałam się zatrzymać. Nadal byłam w biegu. Coraz szybciej zbliżałam się do Lynch'ów. Pomógł mi mój chłopak, który złapał mnie i mocno przytulił. Wtedy wybuchłam płaczem, ale on to rozumiał. Sam miał już czerwone oczy. Staliśmy tak około 5 minut. Nie chciałam, żeby mnie puszczał. Na szczęście on nawet nie zamierzał. Po chwili przyszli moi rodzice z Austinem. Miałam ich w nosie. Od razu podeszli do Stormie i Marka, żeby dowiedzieć się jak tam Rydel. 
- Ross, powiedz mi, że ona się obudzi.
- Obudzi się, zoba..czysz..- mówiąc to. popłakał się.
- Asia, będzie ok, ja..ja..wiem, bo przecież nie może być inaczej, nie? - Ratliff też nie powstrzymywał łez.
- Ona wydobrzeje, czuję to. To się źle nie skończy- niespokojnie odezwał się Riker.
Rocky siedział na kanapie i myślał. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie. Nawet na chwilę nie spojrzał na nas, patrzył się w podłogę. Co parę sekund tylko pociągał nosem. Chciałam do niego podejść, przytulić go, ale Ross mnie powstrzymał. Powiedział, że nie możemy go teraz drażnić. Jest bardzo zdenerwowany i mógłby nie zapanować nad sobą, zupełnie nie chcący. 
Po 3 godzinach
Poszliśmy teraz na obiad. To znaczy wszyscy oprócz Rocky'go. Nie chciał nawet słyszeć o jedzeniu. Ja też nie paliłam się, by iść, ale wszyscy nalegali. Zrobiłam, więc, co kazali, ale nie łatwo mi się jadło. Każdy kęs stawał mi w gardle. Mimo popijania on i tak tkwił w przełyku. Normalnie jem drugie danie jakieś 20 min, a tu siedziałam nad talerzem dobrą godzinę. Wyprowadzając się, myślałam, że będę odwiedzać Lynch'ów, by spędzić miło czas. Jednak życie potrafi zepsuć plany. 
- Asiu, chodź ze mną - wstał od stołu Ross i wyciągnął do mnie rękę.
Nie opierałam się. Chyba zauważył, że nie mogę już, więc odciągnął mnie od jedzenia.
Wyszliśmy na zewnątrz. O dziwo było bardzo ciepło. 
- Nie rozumiem. 
- Czego?- zapytałam.
- W naszej rodzinie od jakiegoś czasu zdarzają się ciągle wypadki i niemiłe sytuacje.
- Tak jest na tym świecie. Jak raz coś złego się stanie, później ciągną się za tym kolejne nieszczęścia. Ale następnie przychodzą wesołe czasy. 
- Ale trwają bardzo krótko i nie zauważamy ich.
- To prawda. 
- Najpierw ja straciłem pamięć, teraz Rydel leży w śpiączce. Co będzie następne i komu tym razem coś się przytrafi?!
- Nie mów tak! Wywołasz jeszcze wilka z lasu, a tego nie chcemy. Powiedz mi, co mówią lekarze.
- Że na razie panują nad sytuacją, ale jej stan jest zły.
- Ok. Musimy czekać w takim razie. Skoro nie powiedzieli, że nie da się nic zrobić to znaczy, że trzeba mieć nadzieję.
- "Nadzieja matką głupich".
- Dzięki...Ross...ja wiem, że nie możesz pojąć, co się dzieje, przecież ja też nie, ale jak nie będziemy wierzyć, że wszystko się ułoży, tylko pogorszymy sprawę.
- No wiem, wiem.
- A czy dowiem się jak doszło do tego wypadku? 
- A myślisz, że ja wiem. Gdybym miał takie informacje to bym ci powiedział. Tylko rodzice wiedzą. Nie chcą nam mówić, bo...Właściwie nie wiem czemu.
- Dobra, dobra. Skończmy ten temat.
- Nie lubię szpitali. Jest tu tak nieprzyjemnie. Cały czas słychać tylko wycie karetek, wszyscy są smutni. to nie miejsce dla mnie. Niestety coraz częściej tu trafiam.
- A kto lubi? Nie znam takiego człowieka.
Spacerując rozmawialiśmy, ale także bywały momenty ciszy. Wtedy oboje myśleliśmy o życiu. Później jednak zrobiło się zimniej, więc wróciliśmy. Co chwilę ktoś z nas patrzył, czy Delly się nie obudziła. Chodziliśmy w te i we te z nadzieją na cud. Mieliśmy totalnego doła. Cała energia gdzieś z nas wyparowała. Parę z nas zasnęło na kanapie. Ja jednak czuwałam, popijając kawę, by nie zasnąć. Nagle zobaczyłam, jakby Rydel się poruszyła, ale pewna nie byłam.
- Ej, ej, ej,ej, ej!!
- Co, co się stało?!
- Podejdźcie tu i zobaczcie! Czy ona otworzyła oczy, czy ja mam przewidzenia?
Wszyscy podbiegli do okna.
- Panie doktorze!! - krzyknęła Strormie.
Nikt nie usłyszał.
- NIECH WRESZCIE PRZYJDZIE TU TEN DOKTOR, BO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE!!- krzyknął i to poważnie Rocky.
- Już jestem, o co chodzi?
- Niech pan patrzy!

sobota, 5 kwietnia 2014

23,03,2014
Pamiętacie jak jakiś tydzień temu pisałam, że widziałam Matty'ego? Moje podejrzenia się potwierdziły. Jak zresztą zwykle...:) A otóż okazało się, że zamiast do poprawczaka trafił tutaj. Chyba sędziemu było go żal, więc kazał mu się przepisać do tej szkoły. Nie ogarniam... I ja niby mam zostać prawnikiem, tak? Coś nie wydaję mi się!
Jednak nie to teraz siedzi mi w głowie. Parę dni temu Ross zadzwonił, że przyjedzie do mnie na week-end. Ucieszyłam się i nie mogłam doczekać się spotkania. Nawet zaplanowałam każdą minutę jego pobytu. Jednak nic nie wypaliło. W piątek napisał, że coś ważnego mu wypadło i przyjedzie kiedy indziej. Od tamtego dnia ani razu nie otrzymałam od niego sms lub jakiejkolwiek innej wiadomości. Co mogło się stać? Co dziwniejsze, kiedy chciałam pogadać z Rydel, ta od razu odrzucała połączenie. Wydawało mi się to dziwne, ale jakoś to przyjęłam. Później próbowałam dalej dowiedzieć się czegoś od chłopaków. Ci natomiast porozmawiali ze mną chwilę i mówili, że muszą już iść, a jak zapytałam się, czy coś się stało, odpowiadali mi, że na razie nic nie mogą mi powiedzieć. Po tym postanowiłam streścić nasze rozmowy mojej mamie i oznajmić, że może powinnam pojechać do R5 i sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku. Nie odpowiedziała mi i poszła do sypialni. Dlaczego wszyscy wokół mnie zachowują się tak dziwnie?! Wiem, że coś ukrywają! Niestety ja mam to szczęście, że dowiaduję się ostatnia. Aaa, no tak zapomniałam jeszcze napisać, że także z tatą gadałam na ten temat. Wywnioskowałam tylko tyle, że albo jest bardzo dobrym aktorem, albo rzeczywiście to nic ważnego...
24,03,2014
Dzisiaj poniedziałek, czyli znienawidzony przeze mnie dzień. Nie rozumiem ludzi, którzy go lubią. A co do R5, nadal brak nowych wiadomości. To już mnie doprowadza do szału! Może potrzebują pomocy, a ja nie mogę nic zrobić. Boję się nawet myśleć, co mogło im się przytrafić. Na razie jednak staram się nie wyobrażać sobie nie stworzonych historii i myśleć racjonalnie. Może po prostu nie mają czasu...
- Hej!
- O cześć...
Tak. Właśnie podszedł do mnie Matty.
- Dawno cię nie widziałem.
- Nie było specjalniej okazji.
- Słuchaj, nie myśl, że jestem jakimś przestępcą. Ok, nabroiłem, ale...
- Dobra nie tłumacz się, było minęło. Teraz na pewno będzie lepiej...
- Coś cię gryzie?
- Tak, ale nie chcę o tym mówić.
- Rób jak uważasz, ale...
I w tym momencie zadzwonił dzwonek. Dobrze, że tak się stało, bo nie uśmiechało mi się kontynuowanie tej rozmowy.
W drodze do domu
Wracałam właśnie do domu. Zwykle cieszę się, że skończyłam lekcje, jednak teraz szłam z opuszczoną głową, słuchając piosenek na fulla. Nagle poczułam...chodnik...
- O jejku! Nic ci nie jest, przepraszam. Weź mnie za rękę, pomogę ci wstać.
- Nic mi nie jest, ale dzięki.
- Ha, nie ma za co. Raczej powinnaś się wściec, że na ciebie wpadłem.
- Daj spokój. Przecież jeszcze żyję. Bolą mnie plecy, ale to naprawdę nic.
- Czekaj zobaczę, czy nie masz jakiejś rany, czy coś...-zawiesił głos.
- Co? 
- Troszkę...yy..zakrwawiłaś sobie bluzkę. 
- I tak miałam ją przestać nosić.
- Dam ci swoją jak chcesz.
- Nie, nie. Nie ma potrzeby.
- A tak w ogóle jestem Dez. A ty?
- Asia. 
- O faktycznie! Nie poznałem cię! Wybacz!
- Haha, dleczego cały czas mnie przepraszasz?
- Bo niezbyt lubię wpadki itp. Odprowadzić cię do domu?
- Jak tak bardzo chcesz...
Miły. Na serio! Jest bardzo fajny. Może znalazłam jakąś nową przyjaźń...Na pewno nie zamierzam stracić tego kontaktu. Zawsze fajnie trzymać się takich ludzi. Dzięki niemu nareszcie się dziś uśmiechnęłam, mimo tego, że ból pleców nie mija.
Kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami, wymieniliśmy się numerami, a Dez przytulił mnie na pożegnanie. Zna mnie, a nie wie, że mam chłopaka? Ale w sumie taki przytulas nic nie znaczy, a zawsze to jakieś pocieszenie! Weszłam wesoła do domu, ale tam już znowu straciłam humor...
- Asiu, usiądź tu, porozmawiamy...- powiedziała mama ze łzami w oczach, przytulając mnie - musimy ci wreszcie powiedzieć, co się stało.
-Przerażona patrzyłam na mamę.
- Rydel miała wypadek, leży w szpitalu w śpiączce.
- Co?!