Me and R5

Me and R5

sobota, 5 kwietnia 2014

23,03,2014
Pamiętacie jak jakiś tydzień temu pisałam, że widziałam Matty'ego? Moje podejrzenia się potwierdziły. Jak zresztą zwykle...:) A otóż okazało się, że zamiast do poprawczaka trafił tutaj. Chyba sędziemu było go żal, więc kazał mu się przepisać do tej szkoły. Nie ogarniam... I ja niby mam zostać prawnikiem, tak? Coś nie wydaję mi się!
Jednak nie to teraz siedzi mi w głowie. Parę dni temu Ross zadzwonił, że przyjedzie do mnie na week-end. Ucieszyłam się i nie mogłam doczekać się spotkania. Nawet zaplanowałam każdą minutę jego pobytu. Jednak nic nie wypaliło. W piątek napisał, że coś ważnego mu wypadło i przyjedzie kiedy indziej. Od tamtego dnia ani razu nie otrzymałam od niego sms lub jakiejkolwiek innej wiadomości. Co mogło się stać? Co dziwniejsze, kiedy chciałam pogadać z Rydel, ta od razu odrzucała połączenie. Wydawało mi się to dziwne, ale jakoś to przyjęłam. Później próbowałam dalej dowiedzieć się czegoś od chłopaków. Ci natomiast porozmawiali ze mną chwilę i mówili, że muszą już iść, a jak zapytałam się, czy coś się stało, odpowiadali mi, że na razie nic nie mogą mi powiedzieć. Po tym postanowiłam streścić nasze rozmowy mojej mamie i oznajmić, że może powinnam pojechać do R5 i sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku. Nie odpowiedziała mi i poszła do sypialni. Dlaczego wszyscy wokół mnie zachowują się tak dziwnie?! Wiem, że coś ukrywają! Niestety ja mam to szczęście, że dowiaduję się ostatnia. Aaa, no tak zapomniałam jeszcze napisać, że także z tatą gadałam na ten temat. Wywnioskowałam tylko tyle, że albo jest bardzo dobrym aktorem, albo rzeczywiście to nic ważnego...
24,03,2014
Dzisiaj poniedziałek, czyli znienawidzony przeze mnie dzień. Nie rozumiem ludzi, którzy go lubią. A co do R5, nadal brak nowych wiadomości. To już mnie doprowadza do szału! Może potrzebują pomocy, a ja nie mogę nic zrobić. Boję się nawet myśleć, co mogło im się przytrafić. Na razie jednak staram się nie wyobrażać sobie nie stworzonych historii i myśleć racjonalnie. Może po prostu nie mają czasu...
- Hej!
- O cześć...
Tak. Właśnie podszedł do mnie Matty.
- Dawno cię nie widziałem.
- Nie było specjalniej okazji.
- Słuchaj, nie myśl, że jestem jakimś przestępcą. Ok, nabroiłem, ale...
- Dobra nie tłumacz się, było minęło. Teraz na pewno będzie lepiej...
- Coś cię gryzie?
- Tak, ale nie chcę o tym mówić.
- Rób jak uważasz, ale...
I w tym momencie zadzwonił dzwonek. Dobrze, że tak się stało, bo nie uśmiechało mi się kontynuowanie tej rozmowy.
W drodze do domu
Wracałam właśnie do domu. Zwykle cieszę się, że skończyłam lekcje, jednak teraz szłam z opuszczoną głową, słuchając piosenek na fulla. Nagle poczułam...chodnik...
- O jejku! Nic ci nie jest, przepraszam. Weź mnie za rękę, pomogę ci wstać.
- Nic mi nie jest, ale dzięki.
- Ha, nie ma za co. Raczej powinnaś się wściec, że na ciebie wpadłem.
- Daj spokój. Przecież jeszcze żyję. Bolą mnie plecy, ale to naprawdę nic.
- Czekaj zobaczę, czy nie masz jakiejś rany, czy coś...-zawiesił głos.
- Co? 
- Troszkę...yy..zakrwawiłaś sobie bluzkę. 
- I tak miałam ją przestać nosić.
- Dam ci swoją jak chcesz.
- Nie, nie. Nie ma potrzeby.
- A tak w ogóle jestem Dez. A ty?
- Asia. 
- O faktycznie! Nie poznałem cię! Wybacz!
- Haha, dleczego cały czas mnie przepraszasz?
- Bo niezbyt lubię wpadki itp. Odprowadzić cię do domu?
- Jak tak bardzo chcesz...
Miły. Na serio! Jest bardzo fajny. Może znalazłam jakąś nową przyjaźń...Na pewno nie zamierzam stracić tego kontaktu. Zawsze fajnie trzymać się takich ludzi. Dzięki niemu nareszcie się dziś uśmiechnęłam, mimo tego, że ból pleców nie mija.
Kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami, wymieniliśmy się numerami, a Dez przytulił mnie na pożegnanie. Zna mnie, a nie wie, że mam chłopaka? Ale w sumie taki przytulas nic nie znaczy, a zawsze to jakieś pocieszenie! Weszłam wesoła do domu, ale tam już znowu straciłam humor...
- Asiu, usiądź tu, porozmawiamy...- powiedziała mama ze łzami w oczach, przytulając mnie - musimy ci wreszcie powiedzieć, co się stało.
-Przerażona patrzyłam na mamę.
- Rydel miała wypadek, leży w szpitalu w śpiączce.
- Co?!

2 komentarze: